Zaćmienie i przejaśnienie
Dariusz Wdowczyk - odbył karę, znów trenuje
Odkąd Dariusz Wdowczyk ostatni raz prowadził treningi drużyny Ekstraklasy, przybyło mu pięć lat, parę kilo i sporo siwych włosów. – Ale siwizna to raczej geny, a nie nerwy – zaznacza.
Powodów do stresu miał dość. Najpierw, w marcu 2008, zatrzymanie i przesłuchanie w związku z zarzutami ustawiania meczów prowadzonej przez siebie Korony Kielce w sezonie 2003/04. Potem wyrok – trzy lata więzienia w zawieszeniu na pięć, a do tego 120 tys. zł grzywny i zwrotu kosztów sądowych – po wniosku o dobrowolne poddanie się karze. Następnie strącenie w zawodową przepaść – siedmioletni zakaz pracy w roli trenera, po odwołaniu skrócony do lat czterech.
Pracować mógł od lipca zeszłego roku, ale telefony początkowo się nie urywały. – Musiałem się z tym liczyć. Nie pracowałem przez pięć lat. To szmat czasu – mówi. Było parę klubów, w tym z zaplecza Ekstraklasy, z którymi go łączono, jednak kończyło się na wstępnym rozpoznaniu. Aż przyszła oferta z Pogoni Szczecin. Prezes klubu Jarosław Mroczek: – Korupcyjna przeszłość trenera nie miała dla nas znaczenia. Liczą się jego kompetencje.
Poza tym, dodaje prezes, Wdowczyk się przyznał i odpokutował, czego nie można powiedzieć o kilku innych osobach ze środowiska, wciąż aktywnych w ligowej piłce. – Ale bez nazwisk – zastrzega prezes Mroczek.
Wizerunek Wdowczyka – dobrego fachowca, człowieka pryncypialnego, kulturalnego, o inteligencji powyżej piłkarskiej średniej, wolnego od towarzyskich i biznesowych uwikłań piłkarskiego światka – nie pasował do obrazu wyłaniającego się z korupcyjnego śledztwa w Koronie.