Witam się, wyciągając przed siebie dłoń. Nie do uścisku – komputer nie jest przecież (jeszcze) do tego zdolny – ale po to, by dostrzegły ją kamery. Są zaprogramowane tak, by reagować na ten pięciopalczasty kształt jak tresowany pies na gwizdnięcie. Już po chwili maszyna uznaje mnie za swojego pana i jest gotowa bezzwłocznie wykonywać rozkazy. Można by rzec: na skinienie palca. Dosłownie.
To prezentacja nowej technologii na niedawnych targach elektroniki konsumenckiej CES w Las Vegas. Choć rzecz może się kojarzyć bardziej z kinem SF. W filmie „Johnny Mnemonic” (1995 r.) grany przez Keanu Reevesa tytułowy bohater sterował komputerem ruchami dłoni w powietrzu, przesuwając elementy umieszczone w trójwymiarowej przestrzeni wirtualnej. W także opartym na prozie Philipa K. Dicka „Raporcie mniejszości” (2002 r.) protagonista – w tej roli Tom Cruise – wydawał komendy podobnymi gestami. Przesuwał holograficzne zdjęcia, aktywował funkcje. Widz doskonale rozumie znaczenie tych scen, bo każdy z nas w podobny sposób wchodzi w interakcję ze światem. Gesty dłoni mają charakter organiczny. Zupełnie naturalne wydaje się zatem, że futurolodzy popkultury tak właśnie widzą przyszłość interfejsów człowiek-komputer. Teraz ich wizje mają się stać nowym powszechnym standardem.
Magia gestów
Na pokazie sterowanie dłonią odbywa się z zaskakującą precyzją. Pierwszy program – na zachętę – to prosta gra: muszę bezpiecznie przeprowadzić rysunkowych hoplitów przez pełną przeszkód i zagrożeń planszę.
(...)