Na Gibraltarze futbolem nie interesują się tylko magoty, małpy hasające samopas na Skale. Jeśli chodzi o homo sapiens, na każdych 18 mieszkańców zamorskiego terytorium Wielkiej Brytanii przypada tu aktualnie jeden zawodnik lub zawodniczka grający w ligowej drużynie. Choć Gibraltar ma tylko jeden stadion, a poziomowi lokalnych rozgrywek bliżej do polskiej III ligi niż angielskiej Premier League, tamtejsza zbiorowa fascynacja piłką jest znana daleko za granicą oddzielającą kolonię od Hiszpanii i reszty Europy.
– Macie świetny zespół z gwiazdami, które znamy tu wszyscy. Lewandowski, Szczęsny, Boruc, Piszczek, Blash... Blashky... You know, man [Tak, wiemy – Błaszczykowski – przyp. red.] – trener gibraltarskiego teamu Allen Bula łamie sobie język na nazwiskach Polaków. – Lewandowski to obecnie najlepszy napastnik na świecie. Marzenie! – coach cmoka z zachwytu. – Kilka tygodni zajmie mi myślenie, jak powstrzymać tego gościa w meczu z Polską.
Jak mówi Zuza Marecka, Polka od dwóch lat mieszkająca na Gibraltarze, prowadząca bloga „Lubię Gibraltar” (lubiegibraltar.wordpress.com), wyniki losowania grup Euro odświeżyły na półwyspie piłkarską pamięć. W lutym Gibraltar był jedynym miejscem na świecie oprócz naszego kraju, w którym prywatnie i w mediach wspominano orły Górskiego. – Latę, Deynę, ale i Bońka. Dla wielu z nich to po prostu najbardziej wyraziste, obok papieża Jana Pawła II, symbole naszego kraju – wyjaśnia Marecka.
To nie zabawa, sir
Gdy w maju ubiegłego roku, po 16-letniej batalii, Gibraltar został przyjęty w poczet piłkarskich federacji UEFA – co dało mu przepustkę do oficjalnych rozgrywek międzypaństwowych i klubowych – celebrowano to wydarzenie niczym odzyskanie niepodległości.