Polacy przekonują się, że w opisie czarna kawa może brzmieć jak czerwone wino. „Zbalansowana i klarowna, bardzo słodka, herbaciana, lekko cytrusowa”. Albo: „Ma wyraźnie zaznaczoną kwasowość, dzięki czemu smak nie jest płaski. Wyraźnie wyczuwalne są nuty karmelowe i waniliowe”. Autorem tego pierwszego opisu jest Sławek Saran, który kilka tygodni temu wygrał warszawskie eliminacje do Mistrzostw Polski Baristów. Wygrał też sam napój – tak miała smakować kawa zaparzona przez Ilonę Przewoźniczek, która triumfowała w krajowych mistrzostwach Aeropress, rozegranych w połowie maja w stołecznej kawiarni Ministerstwo Kawy. Aeropress to modna alternatywna metoda zaparzania kawy polegająca na – w dużym uproszczeniu – wyciskaniu naparu przez urządzenie składające się z komory z filtrem oraz tłoka. Brzmi skomplikowanie? – Moja mama parzy taką kawę w domu – mówi Saran. – Aeropress można zabrać ze sobą w podróż lub na wakacje i wszędzie mieć świetną kawę.
Biznes pod ciśnieniem
Koszt urządzenia to około 100 zł, czyli dużo mniej niż porządnego ekspresu ciśnieniowego. Chemex – dzbanek, w którym parzymy kawę podobnie jak w ekspresie przelewowym – to z kolei wydatek rzędu 200 zł. Nieco tańszy jest trzeci popularny sprzęt – drip V-60, przypominający kształtem i zasadą działania filtr do kawy. Nie licząc ceny surowca ani prądu, urządzenia te kosztują więc tyle, co kilkanaście napojów w kawiarni – cena caffé latte to średnio 10–12 zł, czarne, zaparzane metodą alternatywną, kosztują 8–10. Wysokie ceny właściciele kawiarni tłumaczą wysokością czynszu, bo same ziarna to 5–10 proc. kosztu kawy.
Do domowego parzenia warto kupić młynek, bo najlepsza kawa jest ze świeżo zmielonych ziaren, ważny jest też rodzaj zmielenia.