Naga chmura, czyli ciężki los celebryty
Zdjęcia celebrytek wykradzione przez hakera. Jak to możliwe?
Postępuje śledztwo w sprawie wycieku do internetu mocno osobistych fotografii ponad setki celebrytów. Przypomnijmy: w niedzielę do sieci trafiły prywatne zdjęcia gwiazd Hollywood i innych znanych osób. Wiele z nich miało intymny charakter i na pewno nie były przeznaczone do publikacji. Eksperci szybko wskazali potencjalnego winnego – iCloud, czyli prowadzony przez Apple serwis przechowywania danych w „chmurze”. Posiadacze urządzeń Apple, jak popularne iPhony i iPady mogą korzystać z usługi automatycznego dublowania informacji na osobistym koncie w internecie – adresy, poczta elektroniczna, a także zdjęcia są wówczas zapisywane na serwerach Apple.
Dlaczego fotografie wyciekły? Czyżby hakerzy złamali system zabezpieczeń kalifornijskiego giganta? Po kilkudziesięciogodzinnym śledztwie rzecznik Apple oświadczył, że bezpieczeństwo iCloud nie zostało naruszone, przestępcy włamali się natomiast do kont konkretnych osób, wykorzystując słabości w zabezpieczeniach ustawionych przez ich właścicieli (np. zbyt proste hasło dostępu do konta). W kręgu podejrzanych pojawił się także popularny serwis przechowywania danych Dropbox, a dokładniej jego pracownicy, którzy mieli kolekcjonować „ciekawe” fotki i przy okazji sami padli (a wraz z nimi właściciele fotografii) ofiarą hakerskiego ataku.
Na pełne wyjaśnienie przyczyn wycieku trzeba będzie zapewne poczekać. Oby potwierdziły się wstępne ustalenia, że sama „chmura” okazała się bezpieczna – z usług przechowywania danych na zewnętrznych serwerach prowadzonych przez takie firmy jak Apple lub Google korzystają niemal wszyscy internauci – wystarczy posiadać konto popularnej poczty Gmail lub sprzężone ze sprzętem Apple konto w iCloud.