Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Klasa na obcasach

Kobiecy szyk w polityce

Za wzór modowej, ale też politycznej konsekwencji uchodzi Angela Merkel. Kanclerz Niemiec przyrosła do garnituru o stałym kroju. Za wzór modowej, ale też politycznej konsekwencji uchodzi Angela Merkel. Kanclerz Niemiec przyrosła do garnituru o stałym kroju. Thomas Peter/Reuters / Forum
Zmiany, zmiany, zmiany. Kobiety polityki zaczynają rozumieć, że już nie muszą skrywać swojej kobiecości pod męskimi w typie ubraniami, aby się z nimi liczono.
Polska premier wyraźnie upodobała sobie klasyczny granatowy kolor, choć w różnych odcieniach.Luka Łukasiak/Forum Polska premier wyraźnie upodobała sobie klasyczny granatowy kolor, choć w różnych odcieniach.

O polityku często można usłyszeć, że zalicza się – albo nie – do pierwszego garnituru w rządzie, klubie parlamentarnym czy w partii. Nie mówi się o pierwszej politycznej garsonce czy kostiumie. A jednak przez ostatnich kilka lat na naszym politycznym podwórku kobiety zaczynają odgrywać coraz ważniejsze role i zarazem coraz częściej zamieniają damski garnitur na ubiór bardziej kobiecy.

Jeszcze kilkanaście lat temu garnitur cieszył się wśród pań od polityki dużym wzięciem. Tak, jakby skrywając się pod męskim ubiorem, czuły się bardziej kompetentne, poważane. Dr Dorota Wiśniewska-Juszczak, która bada ludzi władzy, tłumaczy to tak: – Im kobiety zajmują wyższe stanowiska (zarządy firm, ministerstwa), tym więcej widzą wokół siebie mężczyzn i często przejmują od nich sposób komunikowania, negocjowania, a nawet ubierania.

Pamiętamy Hannę Suchocką, która ubrana w męskie marynarki próbowała ratować swoją kobiecość opadającymi na ramiona szalami. 22 lata temu nie było w jej rządzie ani jednej kobiety.

Druga polska pani premier, Ewa Kopacz, aż pięć ministerialnych tek powierzyła kobietom. Piarowcy tym razem wymyślili, aby eksponować jej płeć. Miała w ten sposób pokazać, że nie wejdzie w buty Tuska, ale symbolicznie pozostanie w ulubionych szpilkach. Przez pierwsze dni w nowej roli Kopacz podkreślała „jako kobieta, jestem kobietą”, ale zarazem coś w jej wizerunku brzmiało fałszywie. Jako marszałek Sejmu czy minister zdrowia eksponowała kobiecość we własnym wyglądzie. Tyle że już jako premier odwiesiła do szafy apaszki, tiulowe bluzki i koronki, które nosiła pod różnokolorowymi garsonkami.

Polityka 42.2014 (2980) z dnia 14.10.2014; Ludzie i Style; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Klasa na obcasach"
Reklama