Ludzie i style

Tunel swobodnego spadania

Jeśli chcesz zostać supermenem, odwiedź Flyspot

Komora latania ma średnicę 4,5 m i wysokość 17 m. Latało tu jednocześnie 13 osób. Komora latania ma średnicę 4,5 m i wysokość 17 m. Latało tu jednocześnie 13 osób. Stanisław Ciok / Polityka
Jest w Polsce miejsce, do którego ciągną ludzie z całego świata. Jedni, żeby oderwać się od ziemi. Inni do pracy, bo to najlepszy tunel aerodynamiczny globu.
Żelbetowa konstrukcja Flyspot wygląda jak przyciężka rakieta.Stanisław Ciok/Polityka Żelbetowa konstrukcja Flyspot wygląda jak przyciężka rakieta.
Spadochroniarka z zagranicy.Stanisław Ciok/Polityka Spadochroniarka z zagranicy.
7-letnia Natalia podczas szkolenia z instruktorem Adrianem Ślesickim.Stanisław Ciok/Polityka 7-letnia Natalia podczas szkolenia z instruktorem Adrianem Ślesickim.
Natalia już w tunelu w strudze powietrza. Moc wiatru dostosowuje się do wagi i umiejętności ćwiczącego.Stanisław Ciok/Polityka Natalia już w tunelu w strudze powietrza. Moc wiatru dostosowuje się do wagi i umiejętności ćwiczącego.
Superman Konstanty czuje się, jakby spadał. A wisi.Stanisław Ciok/Polityka Superman Konstanty czuje się, jakby spadał. A wisi.
Flyspot to doskonałe urządzenie treningowe.Stanisław Ciok/Polityka Flyspot to doskonałe urządzenie treningowe.
W weekendy przyjeżdżają tu po zastrzyk adrenaliny całe rodziny.Stanisław Ciok/Polityka W weekendy przyjeżdżają tu po zastrzyk adrenaliny całe rodziny.

Supermen jest poważny i skupiony. Za chwilę wejdzie do komory latania i pofrunie. Marcin, tata supermena, też poleci i niemal czuje wzbierający poziom adrenaliny. Niespełna pięcioletni Konstanty ma na sobie turkusowy kombinezon z literą S na piersi. Pierwszy w życiu lot jest prezentem gwiazdkowym dla chłopców – Konstantego i Marcina – od mamy. Mama Karolina dokumentuje wydarzenie za pomocą komórki.

Najszybszy w świecie

Flyspot założyli i tunel wybudowali trzej rozmiłowani w lotnictwie piloci: Marcin Socha-Jakubowski – na co dzień działający w branży finansowej, Jarosław Dąbrowski – deweloper, oraz Michał Braszczyński – były szef Aeroklubu Częstochowskiego, obecny prezes Flyspot.

W tunelu do badania aerodynamiki skrzydeł i lotek samolotu, optymalnego kształtu karoserii samochodu czy ułożenia ciała podczas skoku narciarskiego strugi powietrza płyną poziomo. Tutaj pionowo. Od spodu do komory latania tłoczą powietrze cztery potężne wentylatory o mocy 350 KW każdy. Rozpędzają powietrze do prędkości 315 km na godz., co sprawia, że Flyspot jest też najszybszym tunelem świata.

Spełniamy odwieczne marzenie człowieka o lataniu – mówi prezes Braszczyński. – Nasz tunel to najtańszy sposób, by się oderwać od ziemi.

Sporty lotnicze nie należą do tanich. Początkującym tunel znacząco obniża tzw. próg wejścia. Nie muszą przechodzić długotrwałych i kosztownych szkoleń, badań lekarskich, by zdobyć licencję AFF i samodzielnie wyskoczyć z samolotu. We Flyspot za 249 zł można latać trzy minuty (2 x 90 sek.), czyli przez czas odpowiadający swobodnemu spadaniu podczas czterech skoków spadochronowych z 4 tys. m lub jednemu, rekordowemu skokowi Felixa Baumgartnera z blisko 40 tys. m. Trzy minuty są podzielone na dwa wejścia, bo latanie to spory wysiłek fizyczny. Pracują przy tym mięśnie, o których istnieniu dowiadujemy się dopiero po wyjściu z tunelu.

Początkujący zaczynają od krótkiego szkolenia. Poznają podstawowe sygnały ręczne: ugnij albo wyprostuj nogi, broda do góry, rozluźnij się. To ostatnie przychodzi dorosłym z większym trudem, najszybciej rozluźniają się dzieci. Poznanie sygnałów jest konieczne, bo w komorze latania huczy 130 decybeli, więc przed wejściem trzeba zatkać uszy stoperami. Trzeba też założyć kombinezon z uchwytami na plecach i biodrach, żeby instruktor miał nas za co złapać. Jeszcze buty sportowe, jeśli ktoś nie przyniósł własnych, gogle, kask i jesteśmy gotowi.

Właśnie prowadzi szkolenie Adrian Ślesicki. Trafił tu przez przypadek, po warszawskiej AWF. – I chyba się uzależniłem – mówi.

Godzinę wcześniej Adrian latał z grupą pań. Kurczowo go trzymały, obawiając się, że spadną albo że porwie je wiatr. – Najmocniej ściskają nas drobne kobiety – zaobserwował Ślesicki.

Jedną z nich była 7-letnia Natalia. Przyprowadził ją tata. W listopadzie był we Flyspot po raz pierwszy, zaproszony przez swoją firmę na imprezę integracyjną. Uznał, że córka powinna zobaczyć i przeżyć tunelowe latanie.

Także tata przyprowadził tu Szymona, który wizytę we Flyspot dostał na 11 urodziny. – To był mój pomysł, o którym syn dowiedział się dzisiaj – powiada tata. – Ale, ale. Ja żadnych wywiadów nie udzielam.

Nowa konkurencja olimpijska?

Supermen wchodzi do śluzy ze swoją grupą. Przy drzwiach przypominających samolotowe pierwszy instruktor pomaga firsttimerom wejść do komory, czyli położyć się na strudze powietrza. Większość obawia się, że poleci na twarz, na siatkę. Drugi instruktor czeka w środku i odbiera supermena. Trzeci – operator tunelu – chwilę wcześniej zredukował moc wiatru, dostosowując ją do wagi i umiejętności klienta. Kilka chwil i sygnałów, żeby wyprostować nogi, brodę podnieść wyżej, rozluźnić się i supermen samotnie wisi metr–półtora nad siatką. Pęd powietrza, przy niepełnym kasku, wygina mu skórę na policzkach, atakuje nozdrza i wargi. Supermen czuje się, jakby spadał. A wisi. Instruktor bierze go pod pachę i obaj w sekundę wzlatują na wysokość pięciu–sześciu pięter, pod sklepienie komory. Stamtąd lotem wirowym wracają nad siatkę. I tak dwa, trzy razy. To wspólne latanie, figurę, nazywają tutaj taxi. Mruga sygnalizacja, instruktor pokazuje koniec czasu – litera T ze złożonych dłoni oznacza time. Przy pomocy dwóch instruktorów supermen opuszcza komorę. Jakby przechodził do innego świata; z nieważkości do przyciągania. A to bez pomocy zwykle kończy się upadkiem. W przypadku supermena nie ma mowy o upadku. Jeszcze dobrze nie wyszedł, a już widać, że znowu chciałby wejść.

Zawodowcy, a więc spadochroniarze, zarówno sportowcy, jak i profesjonaliści, traktują Flyspot jako doskonałe i najbardziej efektywne urządzenie treningowe. Tradycyjnie z samolotu można skoczyć osiem razy w ciągu dnia. Jeśli są to skoki z 4 tys. m, faza swobodnego spadania – którą można wykorzystać na trening – trwa 45–50 sek. Razem to 6,5 min. Taniej kosztuje całodzienny trening w tunelu, ściślej godzina podzielona na cztery 15-minutowe sesje, a każda sesja na 10 wejść po 1,5 min. Po każdym wyjściu z tunelu zawodnik lub grupa mogą w śluzie przeanalizować na ekranie monitora to, co zrobili, i niemal na bieżąco korygować błędy. Dariusz Filipowski, kapitan drużyny Fly Definition, srebrnych medalistów mistrzostw świata w bodyflight indoor skydiving, akrobacjach w tunelu, mówi: – Trening we Flyspot obniżył nam kilkunastokrotnie koszty i nieporównanie podniósł efektywność treningów.

Coraz więcej ludzi uprawia spadochroniarstwo, coraz więcej jest chętnych do treningu podczas zimowej przerwy w skokach. Do kilkunastu tuneli aerodynamicznych na całym świecie pielgrzymują więc spadochroniarze i wykupują tam tysiące godzin rocznie. Większość tuneli ma jednak komory latania o mniejszej średnicy. Przy 2–2,5 m można się tam unosić, wisieć głową w dół. Na akrobacje – a do tego grupowe – nie ma miejsca. We Flyspot komora latania ma średnicę 4,5 m i wysokość 17 m. Latało tu jednocześnie 13 osób. Jest to zajęcie na tyle bezpieczne, że najmłodszy klient miał 2,5 roku, najstarszy, jak dotąd – 93 lata. Na kilka tysięcy osób, które tu latały, zaledwie cztery spanikowały, odmawiając w ostatniej chwili wejścia do komory latania.

Akrobacje tunelowe są jedyną dyscypliną lotniczą, która spełnia wymogi sportu olimpijskiego. Organizacje lotnicze zabiegają o wprowadzenie tej dyscypliny do programu igrzysk.

Deputat tunelowy

W soboty i niedziele oraz przeróżne święta przyjeżdżają tu po zastrzyk adrenaliny i endorfin całe rodziny. W pozostałe dni 70–80 proc. klientów to zagraniczni spadochroniarze. Instruktorzy i akrobaci. Mimo że tunel pracuje od ósmej rano do północy (a czasem nawet w nocy), wolnych minut do polatania brak. – Bo to jest najlepszy tunel w świecie – objaśnia Australijczyk Dane Baird, instruktor, który wraz z bratem pracuje we Flyspot od początku, od maja ubiegłego roku. Połowa personelu to obcokrajowcy.

Co to znaczy najlepszy? Zdaniem Dane’a nie wystarczy, żeby rozpędzić powietrze do rekordowych 315 km na godz. Ten najszybszy strumień powietrza musi być przede wszystkim równomierny i stabilny w całym przekroju tunelu. Bez wirów, bąbli. Wykonawcą został lider w branży, firma Indoor Skydiving Germany (ISG), która buduje tunele wertykalne, stosując technologię opracowaną w centrum kosmicznym Politechniki Berlińskiej. Skonstruowane przez ISG dyfuzory i kierownice powietrza to potężne stalowe i aluminiowe konstrukcje, które mimo swojej wielkości zostały wykonane z niezwykłą precyzją, tak by zapewnić pozbawiony turbulencji przepływ powietrza. Turbiny napędzające powietrze to dzieło koncernów Howden (robią wentylatory m.in. dla Mercedesa) i Siemens.

Wszystko to trzeba było zamknąć w żelbetowej konstrukcji. Zaprojektowało ją krakowskie biuro architektoniczne Lewicki i Łatak. Konstrukcję widać z południowej obwodnicy stolicy przy węźle w Morach, obok dawnej szosy poznańskiej. Wygląda trochę jak niedokończona dzwonnica albo przyciężka rakieta. Bez okien, z czymś na kształt dysz po obu stronach betonowych ścian.

Flyspot był dofinansowany z funduszy Unii, z działania 4.3 – innowacyjna gospodarka. Kosztował 22 mln zł netto. Inwestorzy mieli sporo własnych pieniędzy, ale część musieli pożyczyć. Prezes Braszczyński pamięta rozmowy w największych polskich bankach: – Sprowadzały się do odmowy udzielenia kredytu z argumentacją, że skoro to technologia innowacyjna, to nie ma w dotychczasowej praktyce odniesienia.

We Flyspot pracuje 14 instruktorów. To światowa śmietanka. Czterech Australijczyków, Greczynka, Anglik, dwóch Łotyszy. O wyższe pensje specjalnie nie zabiegali. Bardziej zależało im na deputacie. Górnicy mają węglowy, oni tunelowy: dwie godziny latania miesięcznie. Gdyby chcieli je wykupić, kosztowałyby 4–5 tys. zł.

Szczękają drzwi śluzy. Po dwóch 1,5-minutowych lotach na miękkich nogach wychodzą spoceni Jacek Góralski (130 kg) oraz jego teść Janusz Kunka (94 kg). Na czas ich lotów operator musiał podkręcić prędkość wiatru do ponad 200 km na godz. – Wspaniała sprawa – mówi Jacek. – U nas w Radomiu czegoś takiego nie ma – dodaje Janusz, który przyjechał do stolicy do córki zobaczyć wnuki. Teraz panowie będą mogli poprosić o certyfikaty poświadczające, że latali. W pokoju z telewizorem i komputerem podpiąć zaś własnego pendrajwa i skopiować swoje loty, bo są nagrywane przez dwie kamery. Przy oglądaniu w większym gronie będzie się działo.

Supermenowi Konstantemu przeszła już euforia. Po wyjściu ze śluzy, pytany o wrażenia, powtarza: super, i niewiele więcej można z niego wydusić. Potem, kiedy się dowiaduje, że na dzisiaj, a nawet na jutro, wszystkie bilety są sprzedane – smutnieje. Tacie supermena poziom adrenaliny się obniżył, ale nie za bardzo. Kiedy wychodzą z Flyspot systemem pochylni (nie ma tu schodów) z poziomu 0 na poziom -1, Konstanty pyta, a właściwie oznajmia: – Tata, ale przyjedziemy tu jeszcze. Ciągle ożywiony tata uspokaja: – Jasne. Bo czego się nie robi dla syna supermena, gdy przy okazji samemu supermenem można pobyć?

Polityka 8.2015 (2997) z dnia 17.02.2015; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Tunel swobodnego spadania"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną