Szału nie ma
Polska wygrywa z Gruzją i jest liderem grupy. Ale szału nie ma
Polska jest liderem grupy i choć najtrudniejsze mecze (m.in. wyjazdowe ze Szkocją i Niemcami) wciąż przed nami, perspektywa wyjazdu na francuskie Euro jest coraz bardziej realna.
Rośnie więc mit selekcjonera Adama Nawałki jako trenera, który dokonał w drużynie narodowej przełomu, fachowca pierwszej klasy, a jeszcze na dodatek mającego szczęście (co ponoć jest nieodłączną cechą trenerów wielkich). Nawałce nie sposób odmówić zasług – np. ma swój niepodważalny wkład w piłkarski rozwój Arkadiusza Milika, który w tych eliminacjach specjalizuje się w wyciąganiu reprezentacji z kłopotów (pierwszy gol z Niemcami, bramka dająca punkt w meczu ze Szkocją, teraz gol przełamujący niemoc z Gruzinami). Jeszcze jako trener Górnika Zabrze Nawałka uparł się bowiem ogrywać niepełnoletniego jeszcze Arka w Ekstraklasie, stawiał na niego, nie zważając na trudne początki i to dzięki niemu mamy teraz Milika takiego, jakiego mamy.
Z drugiej jednak strony z sentymentu Nawałki do czasów zabrzańskich wieje grozą, gdyż Krzysztof Mączyński (obecnie grający w lidze chińskiej) jest z uporem godnym lepszej sprawy kreowany na podstawowego pomocnika reprezentacji. Mączyński wprawdzie przesadnie nie ziębi, ale też nie grzeje w takim stopniu, w jakim można by tego oczekiwać od piłkarza obsadzonego w tej roli, odpowiedzialnego za kreowanie gry. Chęci do walki odmówić mu nie można, ale dryblingiem nie poczaruje, prostopadłe podania to również nie jego żywioł.
Gruzja to w końcu nie Hiszpania – można by ten mecz wykorzystać, aby poszukać jakiejś alternatywy dla Mączyńskiego, ale Nawałka ani myśli.
Z racji goli wszystkie oczy skierowane są na Milika i Lewandowskiego, ale jest coś niepokojącego w fakcie, że przeciwko takiemu szarakowi jak Gruzja trener Nawałka wystawia siedmiu defensywnych zawodników.