Sprzątnąć, co naklikali
Kto i jak zajmuje się czyszczeniem internetu z nielegalnych treści
Niewielu użytkowników Facebooka czy YouTube zobaczyło dziś na tych serwisach wideo z dziecięcą pornografią, brutalnymi porachunkami karteli narkotykowych czy z torturowaniem zwierząt. A to dzięki zastępom ludzi wcześniej przechwytujących nielegalne treści. Weryfikują zgłoszenia o nadużyciu – także z Polski. Pracują jednak z reguły daleko od nas, a czyszczą zawartość sieci, kiedy my smacznie śpimy. Nie robią tego tylko w trosce o nasze samopoczucie – ich niełatwe zajęcie ma utrzymać wizerunek mediów społecznościowych jako miejsca przyjaznego dla internauty i zapewnić niesłabnące zainteresowanie reklamodawców. Portale społecznościowe niechętnie się przyznają do ogromnego wysiłku wkładanego w takie sprzątanie i, niestety, równie niechętnie ujawniają informacje dotyczące wewnętrznych procedur.
W praktyce wygląda to jednak tak: między każdym kliknięciem „zgłaszam nadużycie” a usunięciem ze strony wszelkich śladów nielegalnej zawartości ktoś dla nas pracuje. Najprawdopodobniej w trudnych warunkach, a na pewno – w warunkach dużego obciążenia psychicznego. Choć cały czas trwają eksperymenty z algorytmami do automatycznej identyfikacji niechcianych wpisów i wideo, to jeżeli chodzi o wychwytywanie niedozwolonych treści, nadal niezastąpiony jest w sieci człowiek.
Tajne przez poufne
Czyszczeniem z niedozwolonych treści serwisów społecznościowych i przechowujących dane zajmuje się na świecie ponad 100 tys. osób. To dwa razy więcej niż jest wszystkich pracowników Google i 14 razy więcej niż liczba zatrudnionych w Facebooku – szacuje Adrian Chen w magazynie „Wired”.