Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Polak letni

Polityka

Dlaczego latem przenosimy się do jakiejś innej Polski, ze znacznie brzydszą, choć opaloną twarzą?

Wróciłem właśnie znad polskiego morza i dopiero w domu przeczytałem w Internecie, gdzie właściwie byłem i w jakim towarzystwie. Chyba nigdy wcześniej rodacy udający się nad Bałtyk nie przeczytali o sobie tyle przykrych słów.

Zaczęło się od totalnej krytyki w wykonaniu konferansjera Piotra Bałtroczyka, który wie dobrze, o czym pisze, przecież dla satyryków wakacje to pora żniw. Mają szerokie pole obserwacji. W popularnych nadmorskich miejscowościach pełno jest ogłoszeń (trudno kartki formatu A2 nazywać afiszami) zapowiadających występy gwiazd krajowego kabaretu, niekoniecznie pierwszoligowych.

Zresztą czy tacy w ogóle jeszcze istnieją? Jest jednak w tym coś na rzeczy, że w porze wakacji Polak mniej podoba się Polakowi. I nie chodzi tylko o wielkie brzuchy, okropne japonki i „przepalone” kobiety w łonówkach (jak Bałtroczyk nazwał ekstremalnie skąpe spódniczki wczasowiczek). Nie, nie, tu zachodzi znacznie poważniejsza zmiana w sposobie postrzegania siebie nawzajem. Przyczyn jest kilka, a nie wszystkie dostrzegają satyrycy pastwiący się nad rodakiem nadmorskim.

W dużym uproszczeniu można by powiedzieć, odnosząc się do kategorii gombrowiczowskich, iż w porze letniej kanikuły nie tylko Polak „wychodzi z formy”. Cała otaczająca go rzeczywistość robi to samo. By jeszcze raz odnieść się do Gombrowicza: to nie my zachowujemy się głupio, to sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy jest głupia.

Jakby na czas upałów (te upały nad polskim morzem proszę potraktować umownie) pewne prawa, regulujące nasze społeczne życie przez pozostałe miesiące, zostały zawieszone. I nie myślę tylko o normach moralnych, choć one są najczęściej podnoszone w opisach rodaka na urlopie.

Polityka 30.2015 (3019) z dnia 21.07.2015; Blogi POLITYKI; s. ${issuePage}
Reklama