Ludzie i style

Zerwani z sieci

Czy da się żyć poza systemem? Offgridowcy próbują

Dariusz Lech, który od około roku pozyskuje żywność w alternatywny sposób, znalezionymi produktami dzieli się zwykle z grupą osób, z którymi mieszka w domu studenckim. Dariusz Lech, który od około roku pozyskuje żywność w alternatywny sposób, znalezionymi produktami dzieli się zwykle z grupą osób, z którymi mieszka w domu studenckim. Mariusz Forecki
Dla offgridowca najważniejsze jest dzielenie się: jedzeniem, wiedzą, umiejętnościami. Chce być wolny i żyć świadomie, obok systemu.
„Kiedyś usłyszałem, że w Polsce rocznie marnuje się 9 mln ton jedzenia”.Astrid Gast/PantherMedia „Kiedyś usłyszałem, że w Polsce rocznie marnuje się 9 mln ton jedzenia”.
Edukacja domowa polega na tym, że rodzice biorą na siebie obowiązek zapewnienia warunków do edukacji własnym dzieciom, a najczęściej nauczają je samodzielnie.Dmitriy Shironosov/PantherMedia Edukacja domowa polega na tym, że rodzice biorą na siebie obowiązek zapewnienia warunków do edukacji własnym dzieciom, a najczęściej nauczają je samodzielnie.

Kiedy jedni rodzice kłócą się z drugimi o to, w jakim wieku ich dzieci mają być posyłane do szkoły, inni decydują, by swoich pociech nie wysyłać tam wcale. Gdy niektórzy potrafią czekać godzinami w kolejce po nowego iPhone’a czy spędzać mnóstwo czasu w internecie na kupowaniu, oni wolą przerobić starocie na coś innego albo... znaleźć je na śmietniku, gdzie zostały porzucone, choć nadają się jeszcze do użytku. Off the grid (od ang. off-grid – poza siecią) to nurt skupiający tych, którzy wyłamują się z systemu: fanów homeschoolingu, czyli nauczania domowego, freegan zdobywających jedzenie za darmo, jednostki, które postanowiły żyć bez pieniędzy, tych, którzy zrezygnowali z życia w mieście i przenieśli się do swoich ekologicznych domków, a także zagorzałych ekologów oraz hakerów.

Wbrew potocznemu rozumieniu słowa off-grid współcześni offgridowcy mają prąd. Dla nich internet jest podstawowym miejscem komunikacji. To dzięki dostępowi do wirtualnego świata mogą realizować się tak, jak chcą, i świadomie być, jak np. Raphael Fellmer z Berlina, który od pięciu lat żyje bez pieniędzy wraz ze swoją rodziną i jest założycielem serwisu społecznościowego Foodsharing.de, za pomocą którego ludzie mogą dzielić się ze sobą żywnością, zapobiegając jej zniszczeniu.

Offgridowcy negują konsumpcyjny styl życia. I są świadomi swych wyborów. Jak mówi jeden z nich, Arkadiusz „Sucz” Grątkowski, który od ponad czterech lat stara się nie kupować żywności w sklepach, lecz zdobywać ją inną drogą, chodzi o sprzeciw. – Krytycznie patrzę na otaczający mnie świat, na ludzi zatracających się w materializmie, na społeczny egoizm i wszechobecne marnotrawstwo – tłumaczy. – Zainteresowanie samym freeganizmem wzięło się u mnie z wypraw, podczas których nie miałem praktycznie grosza przy duszy. Jedzenie i nocleg trzeba było załatwić sobie na własną rękę, jak najmniejszym kosztem, ale właśnie to pozwalało mi poczuć się naprawdę wolnym człowiekiem. Bo my zamiast pieniędzy cenimy sobie wolność i współpracę – kończy.

Zapobiec marnotrawstwu

Współpraca jest podstawą istnienia wszystkich offgridowców. I choć wygląda różnie, bo dotyczy rozmaitych sfer życia, podstawowa zasada jest jedna: dziel się. Ludzie wymieniają się ze sobą np. produktami spożywczymi, które znajdują na śmietnikach przy dyskontach. Dariusz Lech, który od około roku pozyskuje żywność w alternatywny sposób, znalezionymi produktami dzieli się zwykle z grupą osób, z którymi mieszka w domu studenckim. W Polsce jest jednak problem z takim zdobywaniem jedzenia, ponieważ śmietniki przy marketach są często zamknięte na kłódkę, a produkty utylizowane, znaleźć można tylko puste opakowania. Pozostaje dogadać się z pracownikami sklepów, którzy nierzadko zgadzają się na zabieranie niesprzedanego jedzenia albo z dobroci serca, albo po to, by obniżyć koszty wywozu, utylizacji śmieci. We Francji radzą sobie z pełnowartościową, ale nienadającą się już do sprzedaży żywnością w inny sposób. W maju tego roku weszła w tym kraju ustawa, która zabrania marketom niszczenia niesprzedanego jedzenia, a nakazuje oddać je organizacjom dobroczynnym lub spożytkować inaczej.

Ale czasem i u nas udaje się znaleźć miejsca chętnie dzielące się jedzeniem, którego nie udało się sprzedać. – Codziennie po 22.00 rozdajemy to, co zostało, potrzebującym – mówi Mariola Poddemska z katowickiego Złotego Osła, baru z jedzeniem wegetariańskim i wegańskim. Witold Szwedkowski, prezes Fundacji Zielone Miejsce, który wraz z Wydawnictwem Wypierdalaj pracuje nad książką „Ilustrowany podręcznik freeganizmu”, twierdzi, że freeganizm jest postawą ideologiczną, tu nie chodzi tylko o to, by najeść się za darmo: – Wielu praktykom tego ruchu zależy, by uratować żywność, która jest wyrzucana i niszczona. Wiąże się to z problemem marnowania zasobów – wody, ludzkiej pracy, surowców mineralnych, energii. Marnotrawstwo jest skutkiem nadprodukcji i wadliwej dystrybucji.

Offgridowcy dzielą się ze sobą nie tylko żywnością, ale i wiedzą. Tak jak opiekunowie, którzy zamiast posyłać swoje dzieci do szkoły, postanowili skorzystać z możliwości homeschoolingu. – W Polsce jest coraz więcej rodzin, które decydują się na tę formę nauczania. Kiedyś wybór ten był traktowany jako coś odbiegającego od normy, ale ta sytuacja się zmienia. Wprawdzie brak oficjalnych danych, ile polskich rodzin korzysta z edukacji domowej, ale można przyjąć, że w naszym kraju dotyczy to obecnie kilku tysięcy dzieci i nastolatków – tłumaczy dr hab. Marek Budajczak, prof. UAM, autor książki „Edukacja domowa” i wykładowca na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wspólnie z żoną Izabelą przez 12 lat sam nauczał swoje dzieci. Edukacja domowa polega na tym, że rodzice biorą na siebie obowiązek zapewnienia warunków do edukacji własnym dzieciom, a najczęściej nauczają je samodzielnie. Rodziny decydujące się na takie rozwiązanie podlegają jednak kontroli społecznej. Rodzice muszą złożyć odpowiednie dokumenty do wybranej szkoły, prosząc jej dyrektora o zezwolenie na edukację domową. Dzieci, które uczą się w domu, co roku przystępują do egzaminów klasyfikacyjnych, których celem jest sprawdzenie ich wiedzy z właściwej części podstawy programowej.

Wiedzą dzielą się także środowiska hakerskie i makerskie, które związane są z hackerspace’ami oraz fab labami, czyli miejscami, gdzie spotykają się ludzie zainteresowani technologią, nauką, majsterkowaniem, budowaniem nowych urządzeń i wolnym oprogramowaniem. To otwarte miejsca, do których każdy może przyjść, jak do katowickiego Hackerspace Silesia, jedynej takiej przestrzeni na Górnym Śląsku. – Hakerzy to są ludzie renesansu – śmieje się Filip Kłębczyk, pomysłodawca Hackerspace Silesia. – Interesują się wieloma dziedzinami nauki, a nie, jak próbują nam wmówić media, włamywaniem się na konta czy wykradaniem naszych danych. Hakerzy mają różne kompetencje, uczą się od siebie nawzajem, a także uczą innych. W ramach Hackerspace Silesia sami i z pomocą różnych osób prowadzimy bezpłatne warsztaty, od szycia na maszynie, poprzez zajęcia graficzne, aż po naukę programowania – wyjaśnia. A Dominik Tabisz, członek katowickiego Hackerspace, dodaje: – Hakowanie to rozwiązywanie czegoś w sposób nieszablonowy. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że hakują w codziennym życiu, tworząc coś nowego, przerabiając stare rzeczy na nowe, kombinując, coś ulepszając.

Bez pieniędzy da się żyć

Trend off the grid budzi także kontrowersje. Największe z nich dotyczą osób, które zdecydowały się żyć we współczesnym świecie bez pieniędzy. Jedną z nich jest elf Pavlik, od sześciu lat nieużywający pieniędzy oraz żyjący bez jakichkolwiek dokumentów państwowych – pracuje jako ochotnik nad projektami, w których przydatność społeczną głęboko wierzy. – Teraz żyję jako neonomad, podróżując wokół subkontynentu europejskiego, a kiedy wreszcie zwiększymy naszą swobodę w zakresie zarządzania społeczną tożsamością, wokół całej Ziemi – tłumaczy. – Zdaję sobie sprawę, że potrzebujemy różnorodnych formalnych systemów na skalę światową, które pomogą organizować nasze relacje ekonomiczne. Powinniśmy mieć jednak większe możliwości w wyborze tego, jak chcemy funkcjonować, w których systemach ekonomicznych chcemy uczestniczyć, a w które najzwyczajniej decydujemy się nie wdawać.

Z jednej strony taka decyzja budzi podziw, kojarzy się z wolnością i niezależnością, z drugiej pojawia się sprzeciw niektórych środowisk, związany z przekonaniem, że osoby nieuczestniczące w konwencjonalny sposób w systemie produkcji dóbr są de facto utrzymywane przez innych obywateli i państwa. Ludzie tacy jak elf Pavlik czy wspomniany na początku Raphael Fellmer swoją postawą starają się udowodnić, że funkcjonowanie bez pieniędzy jest możliwe i nie oznacza wykorzystywania innych. – Podstawą naszego funkcjonowania powinna być uczciwość, zrozumienie i szczerość w stosunku do ludzi – tłumaczy Pavlik – niezależnie bowiem, z jakiego systemu korzystamy, zawsze znajdujemy się w tym samym środowisku naturalnym naszej planety Ziemi i jesteśmy głęboko współzależni od innych członków społeczeństwa. Już dziś są zresztą miejsca, które stanowią poparcie dla takiej idei, jak na przykład Un Monastery, czyli centrum społeczne znajdujące się w kilku krajach w Europie, m.in. we Włoszech i Niemczech. Jest przestrzenią, w której zdolni i kreatywni ludzie, posiadający jakieś umiejętności, mogą mieszkać, spotykać się i nawzajem sobie pomagać bez udziału pieniędzy.

Sprzeczne opinie dotykają także freegan. – Rozmawiałam z wieloma spośród nich, także takimi, którzy z Polski przeprowadzili się do Hiszpanii. Wszyscy zgodnie twierdzą, że w naszym kraju jest zdecydowanie najtrudniej żyć w ten sposób. Istnieje tabu śmietnika, to, co tam można znaleźć, kojarzy się z czymś brudnym, niechcianym – mówi Natalia Hatalska, blogerka i obserwatorka nowych trendów. – Każda mniejszość budzi agresję i staje się pretekstem do wyzwisk. Nie jest łatwo być sobą w tym kraju – potwierdza freeganin ze Śląska.

Ulepszyć system

Offgridowców zwykle cechuje otwartość, choć nie we wszystkich środowiskach rozumiana tak samo. Na przykład freeganie chętnie dzielą się ze sobą jedzeniem, ale zwykle niechętnie zdradzają innym, skąd pozyskują żywność. To z obawy, że miejsca te zostaną „spalone”, czyli ktoś, kto nad nimi czuwa, odetnie całkowicie dostęp do wyrzuconych produktów. Dla wszystkich offgridowców ważny jest jednak kontakt z drugim człowiekiem, możliwość wymiany doświadczeń. Łączy ich idea dążenia do prostego, minimalistycznego życia, w którym ważna jest niezależność i które często wymaga większego poświęcenia i cechuje się mniejszą wygodą niż tradycyjny styl życia.

Mimo że funkcjonują inaczej niż większość społeczeństwa, rzadko kto z nich czuje, że walczy z systemem i mu się oparł. – Żaden z offgridowców, z którymi rozmawiałam, nie uważał, że żyje poza systemem – mówi blogerka Hatalska. – Raczej próbują ten system zmienić, ulepszyć, bo są zdania, że poza systemem po prostu nie da się żyć.

Podobnie uważa Dariusz Lech: – Nie ma ucieczki od systemu. Jeśli udałoby mi się uciec z tego systemu, który jest obecnie, pewnie kreowałbym nowy, oparty na zasadach zgodnych z moim sumieniem. Nie jesteśmy w stanie żyć w oderwaniu od innych, zawsze w jakiś sposób jesteśmy zależni od społeczności.

Wielu offgridowców pamięta moment, w którym zrozumieli, że chcą żyć inaczej. Niektórzy twierdzą, że stali się bardziej świadomi, inni porównują tę chwilę do dostania obuchem w głowę. – Kiedyś usłyszałem, że w Polsce rocznie marnuje się 9 mln ton jedzenia. Nie mogłem w to uwierzyć, ale wystarczy wypad na tzw. łowy, by zobaczyć, ile żywności sklepy wyrzucają jednego dnia – mówi jeden z freegan. Żyją inaczej niż większość społeczeństwa, ale nie zależy im, by innych nawrócić czy zmienić. Choć wielu wierzy, że cegiełka po cegiełce można uczynić świat lepszym. Najważniejsze dla nich jest jednak, by każdy człowiek mógł mieć wybór. By można było dać się złapać w sieć, ale i by można było się z niej zerwać.

Polityka 33.2015 (3022) z dnia 11.08.2015; Ludzie i Style; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Zerwani z sieci"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną