Dziękujemy, że czytasz POLITYKĘ. Niestety, korzystasz też z rozszerzenia AdBlock i nie oglądasz naszych reklam. A tylko dzięki nim możemy się rozwijać. Prosimy, wyłącz blokowanie reklam na stronach POLITYKI. To potrwa tylko chwilę, a Ty będziesz mógł kontynuować lekturę.
Taki apel mógłby ujrzeć co trzeci czytelnik niniejszego artykułu, gdyby w papierowej wersji gazety też można było korzystać z AdBlocka. Czyli małego dodatku do przeglądarek internetowych, który rozpoznaje i automatycznie blokuje wyświetlanie reklam w odwiedzanych przez nas serwisach WWW. Począwszy od poczciwych banerów, przez wyskakujące okienka, a kończąc na krótkich reklamach doklejanych do klipów YouTube. Po sieci oczyszczonej z tego rodzaju rozpraszaczy surfuje już ponad 200 mln internautów. W ciągu roku przyłączy się do nich kolejne 100 mln.
Blokadę antyreklamową szczególnie upodobali sobie Polacy. Według nowego raportu irlandzkiej agencji PageFair i firmy Adobe zajmujemy drugie miejsce na świecie pod względem popularności tego rodzaju oprogramowania – tuż po Grekach. Ponad 35 proc. polskich internautów korzysta już z rozszerzenia AdBlock, Adblock Plus lub podobnych. Dla porównania w Niemczech zainstalował je co czwarty internauta, w Stanach Zjednoczonych co siódmy. W Czechach czy Słowacji – zaledwie co dziesiąty.
Wszystkie te kraje łączy jednak imponujące tempo, w jakim wtyczki te powiększają swój zasięg (średnio o 50 proc. rocznie). Ku rozpaczy tych, którzy na internetowych reklamach zarabiają. Według wspomnianego raportu straty wynikające z niewyświetlania reklam internetowych przekroczą w tym roku 20 mld dol. W przyszłym spodziewa się podwojenia tej kwoty. A to optymistyczne założenie.