Tropem agenta
Max Cegielski śladem zapomnianego polskiego szpiega
Tomasz Targański: – Bohaterem pana najnowszej książki jest Bronisław Grąbczewski, nasz rodak, carski generał, szpieg i podróżnik po Azji Środkowej. Dlaczego zainteresował się pan akurat tą niemal nieznaną w Polsce postacią?
Max Cegielski: – Po raz pierwszy poznałem to nazwisko podczas podróży do Pakistanu w 2001 r. Na jednym z bazarów kupiłem zniszczony egzemplarz, uznawanej dziś za klasyczną, książki Petera Hopkirka „The Great Game” o brytyjsko-rosyjskiej rywalizacji w Azji Centralnej. Pojawia się tam jakiś „Gromchevsky”, którego autor przedstawia jako groźnego rosyjskiego szpiega. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiałem, że chodzi mu właśnie o Grąbczewskiego, ale kiedy zacząłem porównywać informacje Hopkirka z polskimi źródłami, to nic mi się nie zgadzało. Bo w Polsce zamiast szpiega mamy naukowca, geografa i odkrywcę. Dopiero później, kiedy zanurzyłem się w jego historię, zrozumiałem, skąd się te rozbieżności wzięły.
Grąbczewski widziany oczami Polaków i Rosjan to dwie zupełnie inne osoby?
O Grąbczewskim pisali zupełnie osobno Rosjanie, Polacy i Brytyjczycy, ale każda z tych narracji jest inna i tworzy własny wizerunek mojego bohatera. Dla Rosjan był wybitnym oficerem z wielkimi zasługami dla ekspansji imperium w Azji Środkowej, Anglicy z kolei mieli go za groźnego szpiega konkurencyjnego mocarstwa, a Polacy uwierzyli w stworzoną przez samego Grąbczewskiego i jego fanów bajkę o naukowcu, etnografie i badaczu. W pewnym momencie stało się dla mnie jasne, że dopiero w miejscu przecięcia tych przeciwstawnych narracji pojawia się jakaś prawda o nim. Moja książka „Wielki gracz” jest pierwszą próbą połączenia tych opowieści w jedno.
A skąd pomysł, żeby ruszyć jego śladem?