Sportowcom w trakcie rozgrywek pomaga śledzić lot piłki, raperzy hodują pod nią błyskotliwe rymy, a amerykańscy politycy manifestują za jej pomocą więź z narodem. Niewiele jest elementów garderoby, które w ciągu ostatnich 50 lat zrobiłyby większą karierę niż czapeczka bejsbolowa.
Słomiane początki
Bejsbol to sport młody, tak jak młoda jest cywilizacja, w której rozkwitał. Trudno więc się dziwić temu, że nawet zawodnicy pierwszego na świecie klubu bejsbolowego, czyli New York Knickerbockers, przez pierwsze cztery lata wychodzili do gry tak jak stali. Dopiero w kwietniu 1849 r. wprowadzili jednolite uniformy, w tym nakrycia głowy, ale były to wówczas… słomkowe kapelusze. Nie chodziło w tym zresztą o ochronę przed rażącym słońcem, co jest dziś podstawową funkcją czapeczki na boisku, ale o to, że dżentelmeni w miejscach publicznych nie powinni byli wówczas paradować z gołą głową.
Już w 1858 r. zawodnicy drużyny Brooklyn Excelsiors przywdziali coś, co można uznać za pierwowzór czapeczki bejsbolowej, jaką dziś znamy, ale przez następne sto lat tylko od fantazji projektantów i odwagi sportowców zależała ostateczna forma nakrycia głowy podczas rozgrywek, choć ich ewolucja wyraźnie zmierzała w jednym kierunku, zbyt ekscentryczne pomysły (jak choćby te przypominające noszone przez francuskich wojskowych kepi) skazując na szybkie zapomnienie.
W 1954 r. firma New Era z Buffalo wprowadziła do sprzedaży model 59Fifty, od tamtej pory obowiązujący w całej lidze: czapka składa się z sześciu zszytych ze sobą paneli, z dziurkami służącymi wentylacji, obciągniętego płótnem stalowego guzika na szczycie i płaskiego, szerokiego, twardego daszka. Oczywiście możliwość wariacji i mutacji – szczególnie poza stadionem – jest nieograniczona.
Przez długie lata bejsbolówki były popularne wyłącznie w świecie amerykańskiego sportu – od bejsbolistów szybko przejęli je przedstawiciele innych dyscyplin, w tym hokeiści i koszykarze.