Czekolada za dwa złote zawsze smakuje tak samo. To jest nadrzędny cel jej dużego producenta i podstawowa potrzeba wiernego konsumenta. Płukanki alkalizacyjne – czyli odkwaszająca ziarno chemia – sprawiają, że kakao traci wszystkie swoje zmienne: smak i zapach pory deszczowej czy wysokiej temperatury panującej w równikowym słońcu, zwłaszcza w czasie trwającego właśnie El Nińo. Utarte na masę i wymieszane ze sztucznym aromatem ziarno da zawsze ten sam słodki, wystandaryzowany efekt.
Czekolada sprzedawana za dwa złote wpływa negatywnie na jakość produktu (który w tej wersji składa się z tłuszczu kakaowego, z utwardzonego tłuszczu roślinnego, syropu glukozowo-fruktozowego, może zawierać śladowe ilości orzeszków arachidowych) i wpływa też negatywnie na życie ludzi, którzy opiekują się plantacjami kakaowców. Większości dużych uczestników rynku czekoladowego nie zależy na tym, żeby cokolwiek zmieniać. Nieświadomy konsument też nie chce wydać więcej. Jednak działające od mniej więcej 10 lat, także w Polsce, małe firmy produkujące dobrej jakości ciemną czekoladę cieszą się z tego, że kakao, którego przy ekspansywnym traktowaniu powoli zaczyna brakować, jest coraz droższe. Cieszą się również, że klienci zadają pytanie, z jakiego regionu świata pochodzi surowiec. Powrót do traktowania czekolady jako produktu luksusowego, niedostępnego na wyciągnięcie ręki, może mieć dla ludzi bardzo dobre skutki.
Mało kakao, małe zyski
Stan faktyczny, w ramach którego działają duże korporacje, ma znaczenie, bo pokazuje, jak trudno dziś znaleźć dla siebie miejsce z dobrej jakości produktem na rynku wyzyskującym ludzi. Jest to też temat ciekawy, bo informacje zza taśmy produkcyjnej rzadko docierają nawet do świadomego konsumenta, który koncentruje się raczej na wartościach odżywczych czekolady.