W szóstą rocznicę katastrofy smoleńskiej nie przebijały się w sieci komentarze stonowane, refleksyjne. Ważny był podział na zdrajców i kołtunów, lewactwo i brunatną prawicę, szKODników i oszołomów. Przemówienie Andrzeja Dudy, wygłoszone podczas rocznicowych uroczystości, sporów nie zażegnało, a apelował – przypomnijmy – o wybaczenie i jedność. „Nawet żona go olewa”, „Koń w Janowie by się uśmiał” – odpowiadali zwrotnie internauci. Na oficjalnym profilu prezydenta na Facebooku zgoła odmienna narracja: „W szkołach to powinni puszczać na każdej przerwie”, „Z panem żyć, z panem umierać”. Niektórzy byli nieco zdezorientowani, gdy kilka godzin później Jarosław Kaczyński przemówił w innym duchu. „Duda wybaczył, Kaczyński mu to wypaczył” – podsumował Szymon Majewski. O ofiarach katastrofy pisano – jeśli wziąć pod uwagę proporcje – niewiele. I jest to obraz zgodny z tym, co już wiemy o emocjach w internecie.
I odsłon. Podrzucając mema, nikt nie liczy na merytoryczną dyskusję, cytując kontrowersyjną wypowiedź, nie łudzi się, że ktoś ją rzeczowo przeanalizuje. Różne emocje różnie rezonują. Chińscy naukowcy z Beihang University, badając tę emocjonalną amplitudę, prześledzili wpisy publikowane w platformie Sina Weibo, tamtejszym odpowiedniku Twittera. Ustalili, że treści wesołe są bardziej nośne niż smutne. Ale już najbardziej nośne są te, które wpędzają we wściekłość (jak Smoleńsk). Bo nie chodzi o to – tłumaczą badacze – żeby złość wyrazić i dać sobie spokój, ale o szukanie sprzymierzeńców i zbijanie argumentów tych, którzy się z nami nie zgadzają.
Tezy chińskich uczonych sprawdzają się pod każdą szerokością geograficzną. Potwierdził je w USA prof. Jonah Berger z uniwersytetu w Pensylwanii, ekspert od marketingu i zarządzania.