To wszystko sprawka jego królewskiej mości Ryszarda III. Ostatniego angielskiego władcy z dynastii Plantagenetów i ostatniego, który zakończył panowanie, ginąc na polu bitwy. Był 1485 r., a bitwa pod Bosworth, w której poległ 33-letni Ryszard, zakończyła bratobójczą Wojnę Dwóch Róż. Przez kilkaset lat miejsce pochówku króla było nieznane. Aż wreszcie, w 2012 r., dzięki aktywistom skupionym w Stowarzyszeniu Ryszarda III szczątki władcy odnaleziono w Leicester, kilka metrów pod miejskim parkingiem.
Powtórny pogrzeb odbył się w marcu ubiegłego roku, Ryszard spoczął z honorami w katedrze w Leicester. Podczas uroczystości specjalnie napisany na tę okazję wiersz wyrecytował laureat Oscara Benedict Cumberbatch – jak się okazało, daleki powinowaty króla. W atmosferę święta wpisali się ostatni w tabeli Premiership piłkarze Leicester City (znani na Wyspach jako Lisy) – wygrali ligowy mecz, co było przyjemną odmianą po paśmie niepowodzeń, będących dla kibica Lisów smutną codziennością.
Grzechy trenera
To był początek metamorfozy – od dnia pogrzebu króla wygrali 7 z ostatnich 9 spotkań. Bez problemów utrzymali się w Premiership. Legenda o cudownej przemianie pod wpływem królewskiej interwencji narzucała się sama.
Tyle metafizyki. Futbolowa przyziemność w klubie spoczywała wówczas, na ligowym finiszu, na barkach trenera Nigela Pearsona. Ponury typ. Grubo ciosany pod względem aparycji, jak również manier. Jako alternatywę dla kariery w futbolu brał pod uwagę służbę w RAF. Na konferencjach prasowych rugał dziennikarzy jak uczniaków. Jednego nazwał strusiem (bo tylko siedząc z głową w piachu, mógł zadać tak idiotyczne, według trenera Pearsona, pytanie), innego głupkiem. Podczas któregoś z meczów poddusił zawodnika rywali. Wymianę słów z rozgoryczonym kiepską grą fanem Leicester zakończył słowami: „Od…l się, żebyś zdechł!