Nad Reykjavikiem przetaczają się deszczowe chmury, kiedy o czwartej nad ranem meteorolog na nocnej zmianie zapewnia przez radio, że za kilka godzin niebo całkowicie się wypogodzi. Z ostatniego piętra Instytutu Meteorologicznego roztacza się rozległy widok na całą stolicę wyspy, którą Bjarki Friis dopiero kilka miesięcy temu wybrał na swój dom. Ten pół-Duńczyk i pół-Islandczyk wychował się w Norwegii, jego islandzki pozostawia pewien niedosyt – przedstawiając się w radiu, wymawia „Friis” podobnie do islandzkiego czasownika „frýs”, co znaczy, że marznie. Kilka dni później telewizyjny komik robi sobie z tego żarty, nie wiedząc, że Bjarki w życiu zmarzł jak mało kto. A Islandia o tej porze roku to dla niego zaledwie ciepły kurort.
– Najbardziej kostniały palce u rąk i stóp. W pierwszej godzinie jeszcze można było się rozgrzać, ale całą resztę dnia marzłem nieustannie – Bjarki jest jednym z 300 mężczyzn na świecie, którzy pełnili dotąd służbę wojskową w Slćdepatruljen Sirius (Patrolu Syriusza), ekskluzywnej duńskiej jednostce patrolującej północno-wschodnie wybrzeże Grenlandii. Gwiazda, od której patrol wziął nazwę, jest podwójna, dwóch też jest żołnierzy, którzy w ciągu roku przejeżdżają razem na nartach około 5 tys. km. Towarzyszy im psi zaprzęg złożony z kilkunastu grenlandów ciągnących ładunek o masie pół tony. Temperatura spada do –50 st. C.
Żołnierzy jest dwóch
Patrol Syriusza utworzono w 1941 r. przede wszystkim do ochrony grenlandzkiego wybrzeża, na którym Niemcy pozakładali wiele tajnych stacji meteorologicznych.