Gdy tylko Ziemia otrzymywała większe dawki ciepła, Arktyka łapczywie się na nie rzucała. Lód topniał, poziom oceanów szybko rósł. Czy w najbliższym czasie grozi nam to samo?
Czy depresja klimatyczna jest już chorobą cywilizacyjną naszych czasów? Jeśli spojrzymy na Grenlandię, łatwo uznamy, że tak. Ale może lęk przed końcem świata jest lepszy niż obojętność?
Sytuacja, która doprowadziła do odwołania wizyty Donalda Trumpa w Kopenhadze i nowej fali krytyki wobec NATO, jest tak absurdalna, że trudno w nią uwierzyć. Poszło o Grenlandię.
„Jeżeli on naprawdę to rozważa, to jest to ostateczny dowód na to, że zwariował” – powiedział jeden z duńskich polityków na wieść o tym, że prezydent USA Donald Trump chce kupić Grenlandię.
Jak żyć w Nuuk – mieście za bardzo duńskim, by być grenlandzkim, i zbyt grenlandzkim, by być duńskim.
W położonym najdalej na północ domu dziecka cała Grenlandia odbija się jak w lustrze.
Służba w Patrolu Syriusza to jakieś tysiąc dni wyjętych z życia, w czasie gdy inni studiują, zakładają rodziny i awansują w pracy. Można się przyzwyczaić do tego, że się tu marznie, ale nie do samego zimna.
Lodowa pokrywa Grenlandii kurczy się coraz bardziej – a poziom morza się podnosi. Jak tak dalej pójdzie, morze zaleje nie tylko gdańską Starówkę, ale i dużą część naszego wybrzeża.
Czy wyspa odcięta od świata, skuta lodem i licząca tylu mieszkańców co Ostrołęka ma szansę zostać prawdziwym, niepodległym państwem?
Topniejące lodowce są szansą na niepodległość. Albo na nową zależność.