Ludzie i style

Warszawscy kierowcy na mokrych drogach

DeShaun Craddock / Flickr CC by 2.0
Dlaczego deszcz, kierowcy czarnych suwów i duże miasto są jednym z najgorszych możliwych połączeń?

Człowiek jest wobec chamstwa absolutnie bezsilny. Bo co może zrobić osoba kulturalna w zetknięciu z prawdziwym, tak go nazwijmy, Polskim Chamem? Można wejść z nim w dyskusję (co często wymaga odłożenia na bok dobrych manier i zdrowego rozsądku) lub z wyższością zaniemówić, podnieść głowę do góry i odejść w siną dal z poczuciem absolutnej porażki.

Cykl „Cham Polski” będzie opisywał potyczki z chamstwem niebywałym, które co jakiś czas pojawia się w życiu każdego człowieka. Wprawdzie lekarstwa na zatwardziałe warcholstwo nie ma, ale można próbować przemówić do nieco delikatniejszych serc. Tym bardziej że każdemu z nas od czasu do czasu zdarzy się zachować w sposób, z którego nie jest dumny. Zapraszamy też do opisywania swoich własnych doświadczeń w komentarzach. Opublikujemy najlepsze, najciekawsze z nich.

Dlatego pokrzywdzonym dla pocieszenia, a winowajcom ku przestrodze prezentujemy cykl „Cham Polski”.

***

Warszawski październik. Ciemno, zimno, pada. Mogłoby się wydawać, że taka aura jest karą samą w sobie, ale niestety wiele osób przekonuje się o tym, że jest ona jedynie przyczółkiem dużo większej katastrofy, którą są miejscy kierowcy suwów.

Na jednym z przejść dla pieszych na ulicy Grójeckiej miał miejsce nieprzeciętny incydent. Na przejściu dla pieszych w oczekiwaniu na zielone światło stałam ja oraz matka z dzieckiem. Deszcz padał niemiłosiernie, wokół zimno, ciemno i szaro. Obie z Panią z utęsknieniem wyczekiwałyśmy zielonego światła. Nagle obok nas przejechał czarny suw, którego kierowcy nawet przez chwilę nie przeszło przez myśl, że przed przejściem należałoby zwolnić, szczególnie podczas deszczu. Zarówno ja, jak i Pani z dzieckiem zostałyśmy oblane od stóp do głów brudną wodą z kałuży, a właściciel suwa pojechał dalej, zadowolony, że udało mu się „zmieścić” na żółtym świetle.

Oczywiście kierowcę suwa można usprawiedliwiać. Że to na pewno dobry facet (albo kobieta), tylko spieszył się niemiłosiernie. Albo miał inne równie dobre wytłumaczenie. Że „koleiny” na Grójeckiej są głębokości leju po bombie i nie da się nie ochlapać pieszych.

Wszystko to rozumiem, ale fakt pozostaje faktem. Osoba kierująca czarnym suwem, jadąca ulicą Grójecką w Warszawie 5 października koło godziny 12.00, nie zwolniła przed przejściem dla pieszych i zostawiła mnie oraz matkę z dzieckiem przemoczonych od stóp do głów. Dlatego kierowcy wszystkich nacji i marek: na litość boską, zwalniajcie przed przejściami! Los pieszych w czasie jesieni jest wystarczająco przekichany.

– ak

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną