Azjatycki miliarder Wang Jianlin chce przejąć jedno z sześciu najważniejszych i najstarszych amerykańskich studiów filmowych. A Hollywood obawia się wpływu kulturowego Chin.
Hollywood najpierw musiało posłuchać cierpkich słów. Najbogatszy człowiek w Chinach, 62-letni były wojskowy, pod koniec roku ostro skrytykował amerykański przemysł filmowy za jego obsesyjny stosunek do sequeli i remake’ów. „Te sequele może kiedyś działały, ale chińska widownia stała się wyrafinowana. Jeżeli chcecie brać udział w rozroście naszego rynku filmowego, musicie zacząć opowiadać ciekawe historie” – mówił w Los Angeles podczas organizowanej przez siebie kolacji Wang Jianlin, najważniejszy potentat na rynku nieruchomości, a od kilku lat także właściciel największej liczby ekranów kinowych na świecie.
Polityka
1.2017
(3092) z dnia 27.12.2016;
Ludzie i style;
s. 148
Oryginalny tytuł tekstu: "Z Chin do kin"