Prosi, żeby zdjęła majtki. „Ale jak to, tutaj?” – upewnia się Anastasia. Są w restauracji. Na jego skinienie koronkowa, czarna bielizna sunie już ku podłodze. Christian prosi więc o rachunek. Później w windzie niby się schyla, żeby zawiązać sznurówki, ale wiadomo, że co innego chodzi mu po głowie. Kiedy dyskretnie wsuwa dłoń pod jej sukienkę, Anastasia ekscytuje się nieco za głośno. Wychodzą, wymieniają filuterne uśmiechy – trochę jak łobuzujące nastolatki.
Klipy promocyjne (wyżej streszczenie jednego z nich) i zwiastuny „Ciemniejszej strony Greya” mają na YouTube miliony odsłon. Pierwszy zwiastun 24 godziny po publikacji we wszystkich platformach społecznościowych razem wziętych wyświetlono w sumie aż 114 mln razy – podaje „The Hollywood Reporter”. Czyli 2 mln więcej niż poprzedni rekordzista, „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”, który przedtem pod tym względem rywalizował sam ze sobą.
Reżyser James Foley celował z premierą „Ciemniejszej strony Greya” w podobny moment co reżyserka Sam Taylor-Johnson przy okazji premiery części pierwszej („50 twarzy Greya”, 2015 r.) – czyli w okolice walentynek. Kto jednak czytał wcześniej książki E.L. James, autorki trylogii, ten nie spodziewa się teraz zwyczajnej miłosnej historii ze scenami łóżkowymi i wplątanymi w nie elementami sado-maso. To już nie będzie romans z domieszką fabuły, ale – jak zapowiadają twórcy – romans z domieszką thrillera. Anastasia straci nieco ze swej naiwności. Pojawią się nowe postaci, m.in. dawna, nieobliczalna partnerka Christiana. On sam będzie się zmagał z przeszłością. Albo raczej: „konfrontował się ze swoimi demonami”, jak to ujmuje w swojej książce James. Akcja ma więc nabrać tempa, ma być mrocznie, perwersyjnie.