W rodzinie Sosenków kolekcjonowanie to cecha genetyczna. Różne rzeczy zbierał dziadek, ojciec był zapalonym filatelistą. – I marzycielem – dodaje Marek Sosenko. – Całe życie polował na swego błękitnego Mauritiusa lub czerwoną Gujanę. Mały Marek też szybko zaczął wypełniać klasery. – W piątej klasie podstawówki miałem już taki zbiór, że zazdrościli mi go nawet zawodowi filateliści. Na Mauritiusa, podobnie jak ojciec, jednak nie natrafił, w związku z czym jego zainteresowanie małymi obrazkami zmalało. Później zastąpiła je fascynacja wyrobami kowalskimi i żeliwnymi. – W codziennej drodze do szkoły mijałem dwie kuźnie i nieuchronnie wciągnęło mnie to, co się tam działo – wyjaśnia zbieracz. Było też zaciekawienie medalierstwem, numizmatami, starymi książkami, ale największą i niesłabnącą miłością okazały się zabawki.
Królestwo zabawek
Zadecydował, jak często bywa, przypadek. W 1977 r. blisko 30-letni wówczas Marek Sosenko (ur. 1948 r.) pracował jako konsultant od historycznych rekwizytów przy produkcji serialu „Parada oszustów”. Miał za sobą próby studiów religioznawczych i numizmatycznych oraz doświadczenie z pracy w Muzeum Narodowym w Krakowie oraz na posadzie kierownika Muzeum Czapskich. Jako filmowy konsultant poznał pewną panią, która jakiś czas później zadzwoniła i spytała, czy byłby zainteresowany zbiorem zabawek, który w związku z jej wyjazdem na stałe za granicę chciałaby przekazać w dobre ręce. Próbowała wcześniej zainteresować nim Muzeum Zabawek w Kielcach, ale jego kuratorzy wybrali sobie tylko główkę jednej z lalek. A Marek Sosenko przejął całość: kilka tysięcy zabawek, w tym wiele absolutnie unikatowych, jak choćby samochodzik z 1936 r. poruszający się na dźwięk gwizdka i samodzielnie parkujący tyłem w garażu.