Rio Hiiragi wcale nie chciała być idolką. Wolała zostać piosenkarką. Co za różnica, można spytać, oglądając, jak śpiewa i skacze na scenie. W sukience, która pasowałaby na Eurowizję albo do serialu animowanego o magicznych wojowniczkach, Rio wygląda jak zwykła gwiazdka pop. Ale to Japonia, kraj popkultury w wersji turbo. Dokument Kyoko Miyake „Idolki z Tokio”, śledzący losy Rio, jednej z tysięcy młodych celebrytek, zostanie pokazany niebawem w ramach 14. Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity.
Kawaii, czyli urocze
Według słownika języka polskiego idol to „osoba będąca obiektem czyjegoś szczególnego podziwu, graniczącego z kultem”. Co zatem należy zrobić, żeby stać się takim obiektem? Wystarczy mieć warunki, odrobinę talentu (ale bez przesady), osobowość i zapisać do odpowiedniej agencji promującej idolki. Podziw fanów dostaje się niemal z automatu, ale – jak pokazuje film Miyake – jego utrzymanie to ciężka i nie zawsze wdzięczna praca.
Czym się różni piosenkarka od idolki? I piosenkarz od idola – bo chociaż narracja Miyake skupia się na dziewczynach i ich miejscu w japońskim społeczeństwie i popkulturze, to idolami zostają także młodzieńcy. Otóż głównym zadaniem piosenkarki jest śpiewanie, a w przypadku idolki jest to działalność ważna, ale nie najważniejsza. Głównym zadaniem jest bowiem bycie kawaii. To japońskie słowo, które oznacza coś słodkiego i uroczego, jak małe zwierzątko czy maskotkę o wielkich oczach. Kawaii są Pokemony i kotek Hello Kitty zdobiący różowe torebki czy tostery. Kawaii są niewinne dziewczęta w pastelowych ubraniach, w spódnicach z falbankami i kolorowych rajtuzach.