Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Goń woń

Odkryj wonie swojego miasta. Turystyka zapachowa coraz popularniejsza

Jedna z sal nowojorskiej wystawy „Sztuka zapachu” Jedna z sal nowojorskiej wystawy „Sztuka zapachu” Brad Farwell
Były już wyprawy szlakiem bohaterów literackich, sklepów czy uliczne gry miejskie. Teraz wśród alternatywnych form wypoczynku pojawia się pogoń za zapachami.
Sissel Tolaas, norweska chemiczka i performerka, przy pracyCarsten Koall/Visum/Forum Sissel Tolaas, norweska chemiczka i performerka, przy pracy

Na białym tle wiją się różnokolorowe linie o nieregularnych kształtach. Wśród nich różnobarwne kropki. Całość przypomina nieco abstrakcyjny obraz. Że nim nie jest, można się zorientować po umieszczonej w rogu legendzie. Zielony: plaża, morze, piasek; żółty: bary z rybą i frytkami; brązowy – kawa. Tak w uproszczeniu wygląda zapachowa mapa Edynburga w rześki dzień.

Zapachowy krajobraz Singapuru to z kolei powódź różnobarwnych kropek różnej wielkości, trochę jak na obrazach neoimpresjonistów. Tu legenda nieco inna. Zapachy osobliwe: dinozaur, ciężkie życie, brokuły. Zapachy epizodyczne: m.in. shisha (wieczorową porą), zapastowana podłoga, jaśmin. Zapachy w tle: wilgoć i zapachy ostre, wędzone i gorące.

Niecodzienne wyprawy w poszukiwaniu miejskich zapachów zataczają coraz szersze kręgi, znajdując kolejnych fanów. To na podstawie ich obserwacji i olfaktorycznych doznań powstają te niekonwencjonalne mapy. Entuzjastką, a właściwie jedną z prekursorek tego zjawiska, jest Brytyjka Kate McLean. Swoją historię z zapachami rozpoczęła osiem lat temu, pracując nad dyplomem z grafiki na Akademii Sztuki w Edynburgu. Wymyśliła sobie wtedy, że spróbuje nanieść na mapę smaki, faktury, widoki i zapachy swojego miasta. Okazało się, że największą trudność sprawiły jej te ostatnie. Nie poddała się, a realizacja kolejnych tego typu projektów okazała się dla niej sposobem na życie.

Przyjaciele czasem nazywają ją Smelly Kate, czyli śmierdzącą Kate. Prawdopodobnie dlatego, że nie stanowi dla niej problemu włożenie głowy do kosza na śmieci czy przyłożenie nosa do zmoczonego wiosenną ulewą psa. Co więcej, tą pasją potrafi zarazić innych – na organizowane przez nią spacery przychodzą tłumy ochotników. Z notesami i ołówkami w rękach przemierzają najbardziej ukryte zakątki miast.

Polityka 27.2017 (3117) z dnia 04.07.2017; Ludzie i Style; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Goń woń"
Reklama