Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Posłaniec Robert

Robert Lewandowski uderzył w stół Bayernu, co raczej nie jest jego powołaniem

Robert Lewandowski Robert Lewandowski Facebook
Zakwestionowanie przez Lewandowskiego podstaw obranej przez Bayern strategii, sedna klubowej polityki, ubodła jego szefów najbardziej.

Robert Lewandowski nie udziela wywiadów. Sporadycznie obdarza swoim cennym czasem zaprzyjaźnionych dziennikarzy, bywa dostępny podczas konferencji prasowych kadry, z czego drukuje się następnie rozmowy, mające sprawiać wrażenie ekskluzywnych zwierzeń, których jednak największą zaletą, z punktu widzenia drukujących, jest to, że się w ogóle odbyły, czym można zanęcić na pierwszej stronie, tudzież na żółtym pasku.

Swego czasu regularnie ponawiałem prośbę o rozmowę z Lewandowskim, czy to podczas któregoś ze zgrupowania kadry, czy też może w Monachium – w końcu to rzut beretem. Odpowiedź ze strony pracowników agencji CK Management, prowadzonej przez Cezarego Kucharskiego, przez jakieś dwa lata z okładem zawsze była identyczna: Przepraszamy, Robert jest teraz bardzo zajęty – okraszona głębokim westchnieniem mającym jednocześnie wyrażać współczucie z powodu konieczności odmowy, jak również podkreślać ciężką dolę Roberta. Jeden jedyny raz, gdy dostąpiłem zaszczytu audiencji, miał miejsce prawie dwa lata temu. Wraz z grupą kilku innych dziennikarzy, którzy, jak podkreślono w zaproszeniu, wykazali się postawą fair play w relacjonowaniu piłkarskich dokonań RL9, spędziłem dobę w Monachium. Mecz Ligi Mistrzów, wizyta w ośrodku treningowym Bayernu, rozmowa z dyrektorem Karlem Heinzem-Rummenigge, następnie sama audiencja. Mieliśmy do dyspozycji 45 minut, wystarczyło, by każdy zadał po jednym–dwa pytania. Było miło.

Dla Lewandowskiego milczenie jest złotem

A więc co do zasady dla Lewandowskiego milczenie jest złotem. Aż tu nagle bomba! Nie dość, że przemówił, to od razu walnął w stół. Ponarzekał w „Spieglu” na bayernową funkcjonalność, w tym przede wszystkim na nieporadność swojego pracodawcy na dzisiejszym rynku transferowym, spowodowaną, jak można było wyczytać między wierszami, zwykłym skąpstwem.

Reklama