Marcin Piątek
10 października 2017
Anonimowy kibic o środowisku kibolskim
Świat według kibola
Rozmowa z anonimowym kibicem ultrasem, autorem książki „Fanatycy. Futbol na śmierć i życie”, w której opisuje własne środowisko.
Marcin Piątek: – Poturbowanie piłkarzy Legii przez własnych szalikowców uznano za bulwersujące. Jak na to patrzy fanatyk?
Kibic: – Nie byłem, nie widziałem, ale wersja, jaką znam, różni się od podawanej przez media. Wydarzenia na Łazienkowskiej okrzyknięto patologią. A czy patologią nie jest to, że w Polsce toleruje się piłkarzy celowo przechodzących obok meczów, bo chcą zwolnić trenera?! Że nie można ich skrytykować? Na gwizdy strzelają fochy, obrażają dziennikarzy zadających niewygodne pytania.
Marcin Piątek: – Poturbowanie piłkarzy Legii przez własnych szalikowców uznano za bulwersujące. Jak na to patrzy fanatyk? Kibic: – Nie byłem, nie widziałem, ale wersja, jaką znam, różni się od podawanej przez media. Wydarzenia na Łazienkowskiej okrzyknięto patologią. A czy patologią nie jest to, że w Polsce toleruje się piłkarzy celowo przechodzących obok meczów, bo chcą zwolnić trenera?! Że nie można ich skrytykować? Na gwizdy strzelają fochy, obrażają dziennikarzy zadających niewygodne pytania. Plują w twarz kibicom i właścicielom klubów. Przecież oni nie pracują na śmieciówkach, żeby mieć w dupie pracodawców. Zarabiają po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a niektórzy ponad sto. Jeżeli nikt z klubu – właściciel, prezes, dyrektor sportowy czy wreszcie trener – nie potrafi tych grajków przywołać do porządku, to ktoś to musi zrobić. Bo klub to wy? Oczywiście. Utrzymujemy klub, kupując karnety, bilety, pamiątki. Nakręcamy biznes. Pusty stadion odstraszy sponsorów, telewidz się odwróci, reklamy nie będą się sprzedawać. Jeszcze żaden prezes czy właściciel nie wygrał z kibicami. A paru próbowało. W Wiśle – Bednarz. W Zawiszy – Osuch. W Legii – Walter oraz stojący za nimi olbrzymi koncern ITI, który zrobił z ultrasów degeneratów. Połowa niedzielnych kibiców przychodzi na stadion dla oprawy i atmosfery, bo przecież na grę tych patałachów przeważnie nie da się patrzeć. Jesteśmy pracodawcami piłkarzy i mamy pełne prawo wypominać, gdy kopią się w czoła albo odpadają z Pucharu Polski na jakimś Wygnojewie. Rozumiem, że piłkarz, który dostał z tzw. liścia w twarz w następnym meczu wzniesie się na wyżyny swoich możliwości z obawy przed powtórką? Najbardziej boli ich to, że nie mogą wyjść do miasta na balety (śmiech). Poznałem paru ekstraklasowych piłkarzy i wiem, że doping mają w dupie. Czyli nas również. Ale nie mają odwagi tego powiedzieć. Sporo meczów widziałem i potrafię poznać, kiedy piłkarz leci na boisku w ch… Jacy piłkarze cieszą się u nas największym szacunkiem? Bałkańscy, bo w głowie im się nie mieści, że można przejść obok meczu. Jeśli bicie piłkarzy nie jest patologią, to co nią jest? Niszczenie własnego stadionu. Narażanie klubu na bezsensowne kary. Przy czym race i oprawy, piętnowane przez UEFA, to przecież nic złego, dodają tylko meczom kolorytu. My na trybunach musimy się pokazać z jak najlepszej strony, rywalizujemy na oprawy, a kluby wliczają te kary w koszty swojej działalności. Ale wjazd, jaki rok temu Legia próbowała zrobić na sektor Borussii Dortmund na Łazienkowskiej, był bez sensu: nikłe szanse powodzenia przy olbrzymim ryzyku konsekwencji dla chłopaków i klubu. Napisałeś książkę przedstawiającą punkt widzenia fanatyka, chuligana. W kontrze do wizerunku prymitywa i bandyty utrwalonego w mediach. Tymczasem garść faktów. Łódź – kibole ŁKS terroryzują miejski basen, są wulgarni, podpici, a ratowniczkę wrzucają do wody. Warszawa – niszczą pub, w którym siedzą kibice Ajaksu. Poznań – krzyczą w stronę widzewiaków: „Waszym domem Auschwitz jest” albo odpalają race na turnieju halowym dla dzieci. O ustawkach paraliżujących ruch na autostradach nie wspomnę. Zgoda, przez lata robiliśmy różne krzywe akcje, które nam nie pomagały, ale w końcu, kim my jesteśmy, żeby dbać o dobry piar (śmiech)? Wizerunek kibiców w mediach jest jednak skrzywiony – epatuje się awanturami i sensacjami, bo one świetnie się sprzedają. Niektóre akcje niesłusznie kładą się cieniem na całym środowisku. Dziennikarze powielają niesprawdzone informacje, np. o karach za faszystowskie symbole na trybunach, jakie wymierza klubom UEFA, nie dociekając prawdy, która bywa absurdalna, jak w przypadku Śląska Wrocław, ukaranego za wyeksponowany na jednej z flag herb miasta Brzeg, który komuś skojarzył się z zakazanym symbolem (Śląsk musiał zapłacić 15 tys. euro – red.). Czasami wystarczyłoby poczytać kibicowskie fora, żeby poznać wydarzenia od drugiej strony. Tymczasem relacje z awantur sporządza się na podstawie wersji policji albo wydumanych świadków. O kibicach Legii poniżanych i bitych na komisariatach w związku z akcją Widelec pisała swego czasu „Polska The Times”. A o Dawidzie Dziedzicu, który zginął od gumowego pocisku wystrzelonego przez policjanta w związku z zamieszkami na meczu w Knurowie, w pozytywnym świetle pisała nawet znienawidzona przez was „Wyborcza”. Kibic, przedstawiany jako wcielone zło, jest na straconej pozycji. Z definicji niewiarygodny. Spójrzmy na fakty. Sprawa śmierci Dawida – umorzona. Sprawa brutalności policji na dworcu w Mydlnikach, gdzie katowano kibiców GKS Katowice, a kilku z nich zostało okradzionych przez funkcjonariuszy – umorzona. Uważa się nas za bandytów, nie kwalifikujemy się jako partnerzy do rozmowy. Na użytek Euro 2012 zaostrzono ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych, ówczesny minister Raś z Platformy mówił, że to prawo nie będzie wymierzone w dobrych kibiców, a potem karano zakazami jak leci, za bzdury: stanie w przejściach ewakuacyjnych, opuszczenie swojego miejsca na trybunie, niestosowanie się do poleceń ochrony. Starano się wyeliminować najważniejsze postacie na trybunach, m.in. prowadzących doping. Ostatnio w Kielcach wlepiono pięć zakazów za śpiewanie wulgarnych piosenek o Wiśle Kraków. Poza stadionem! Cel uświęca środki. Na Euro było spokojnie. Ale nas, fanatyków, ta impreza nie interesowała, bo mecze reprezentacji to już od dawna totalne prześwietlanie kibiców! Mimo to środowisko kibicowskie zostało objęte bezprecedensową inwigilacją. Usłyszałem kiedyś od tajniaka: jakbyśmy chcieli, wszystkich was możemy pozamykać. Mówię mu: Tak? To zamykajcie. Gdybyśmy byli tak groźni i faktycznie powodowali tyle zła, już by nas dawno nie było. Wiele akcji urządzanych jest na pokaz. TVN nieraz trąbił o spektakularnych zatrzymaniach, rozbiciu zorganizowanych grup przestępczych powiązanych ze środowiskiem pseudokibiców. Tylko jak po chwili większość z tych zatrzymanych wychodzi na wolność, bo prokurator nie umie przedstawić zarzutów, to już się o tym nie mówi. Władza myślała, że będziemy dla niej łatwym celem, że nie będziemy się bronić, podpiszemy wszystko, co się nam podsunie, a okazało się, że stać nas na dobrych adwokatów, którzy w pięć minut są w stanie obalić logiczną konstrukcję zarzutu. Generalne przekonanie jest takie, że pieniądze na tych prawników macie… Tak, wiem, z handlu narkotykami (śmiech). Szczytem absurdu byli chyba kibole-bimbrownicy, bo w jakiejś ziemiance z trefnym alkoholem znaleziono stary szalik Jagiellonii (śmiech). Po pierwsze, ci prawnicy zdarzają się wśród nas, fanatyków. A nawet jeśli nie, to stać nas na nich, bo trybuny są solidarne. Oczywiście – pozdrowienia do więzienia, jakie można usłyszeć na ligowych stadionach, nie biorą się znikąd. Twierdzenie, że tworzymy struktury zorganizowanej przestępczości to bzdura. Ale mam kolegów, którzy odbili w kierunku nielegalu. Ich sprawa. Dlatego mnie ta inwigilacja w ogóle nie dziwi. Ale teraz chyba trochę wam poluzowano. Obecny rząd umizguje się do patriotów z trybun. Część środowiska głosowała na PiS w ramach rewanżu za gnębienie nas przez PO. W kwestiach ideologicznych – niechęci do imigrantów, szlabanu dla panoszenia się LGBT, pielęgnowania wartości patriotycznych – jest nam po drodze. Ale to polityka przychodzi do nas, my się do niej nie pchamy. Zawsze opowiadamy się przeciw tym, którzy w nas biją. PiS pamiętamy sądy 24-godzinne. Krzyczeliśmy wtedy: „Won z Kaczyńskim!”. Tak samo jak potem: „Won z Tuskiem!”. Dziś to, kto rządzi, nie ma większego znaczenia. Penetrowanie środowiska kibicowskiego zaszło za daleko, żeby tak po prostu z niego zrezygnować. Powstało mnóstwo wy
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.