Gasiuk-Pihowicz i Budka o swoich odpowiednikach w „Uchu prezesa”
Latem, przy okazji protestów w obronie sądownictwa, zostali okrzyknięci nowymi liderami opozycji. W fikcyjnym (choć nawiązującym do rzeczywistości) świecie „Ucha prezesa” połączono ich w parę kochanków, którzy w miłosnym uścisku spiskują, jak zająć miejsca „Grześka” i „Ryśka”, czyli faktycznych szefów partii. „Musimy się ich pozbyć” – stwierdza serialowa Kamila Gasiuk-Pihowicz, przekonując Borysa Budkę w sejmowej toalecie, że „prezes jest daleko, a jego największy wróg jest zawsze najbliżej”.
Tak rozpoczyna się serialowa walka o fotel lidera opozycji. Na jednym froncie są debiutujący politycy, naprzeciw – obecni liderzy PO i Nowoczesnej.
Budka i Gasiuk-Pihowicz odpowiadają twórcom „Ucha”
Po rocznym maratonie „Ucha” politycy wszystkich frakcji (co prawda z przewagą PiS) powinni byli chyba przywyknąć do żartów i prztyczków twórców serialu. Fikcyjny romans Gasiuk-Pihowicz i Budki spotkał się jednak z reakcjami obojga bohaterów.
„Dla mnie ten serial się po prostu skończył” – skomentował dla portalu „Dziennika Zachodniego” Borys Budka. I dodał: „Każdy, kto mnie zna, wie, że mam poczucie humoru i duży dystans do siebie. To, co zrobiono w ostatnim odcinku »Ucha prezesa«, nie mieści się już w kategoriach żartu czy kabaretu”.
Poseł podkreśla, że pokrzywdzeni mogą się poczuć zwłaszcza jego bliscy: „To było żenujące.