Człowiek z cienia, znany raczej w kręgach społeczników oraz triathlonistów, przeżywa eksplozję popularności. Historia życia 62-letniego Jerzego Górskiego stała się inspiracją scenariusza filmu Łukasza Palkowskiego „Najlepszy”, który właśnie wchodzi do kin, a przed dwoma miesiącami na festiwalu w Gdyni otrzymał m.in. nagrodę publiczności. Dzwonią znajomi, gratulują, trochę się śmieją z Jurka, że teraz z niego gwiazdor, celebryta. A Jurek mówi, że gwiazdy to są na niebie, i dodaje parę żołnierskich słów.
Początkowo chciał się zaangażować w produkcję, bywał na planie, pilnował, by było jak w życiu. Ale w końcu zauważył, że jego obecność jest dla filmowców krępująca, przestrzegł więc tylko: pokażcie siłę ludzkiej woli, że można się wygrzebać z najgorszego bagna.
Trudniejszym doświadczeniem okazują się retrospekcje na użytek autobiograficznej książki pod tym samym tytułem co film, napisanej przez Łukasza Grassa, dziennikarza i zapalonego triathlonistę. Idzie starymi szlakami: rodzinne mieszkanie w poniemieckiej kamienicy w Legnicy, narkotykowe meliny, szpital psychiatryczny w Lubiążu, więzienia. – Ale tamtego życia już nie ma – mówi.
Inny świat
Małego Jurka ciągle nosi – ostatni wraca z podwórka, szkoła to dla niego zło konieczne. Z domu ucieka, kiedy może, bo wieje tam smutkiem. Uczucie między rodzicami dawno się wypaliło. Mama, po kilkunastomiesięcznej odsiadce za pokątny handel garbowanymi skórami, spędza życie w fotelu, dziergając na drutach swetry, trochę popija. Ojciec nosi w sobie jakiś uraz do świata, byle pretekst i wybucha, często dlatego, że jedynak nie chce realizować jego pomysłu na życie i nie oddaje się z pasją kształceniu na mechanika samochodowego.
Jurkowi imponują legniccy hipisi.