Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Dron maraton

Nowy e-sport: wyścigi dronów

Dron pokonujący tor przeszkód podczas pierwszych mistrzostw świata dronów w Dubaju, 2016 r. Dron pokonujący tor przeszkód podczas pierwszych mistrzostw świata dronów w Dubaju, 2016 r. Razan Alzayani/Bloomberg / Getty Images
Loty zdalnie sterowanych maszyn, mknących po trudnych torach z prędkością 160 km/h, pobudzają wyobraźnię. Oto nowy wymiar e-sportu.
Kto szybciej poprowadzi swojego drona, ten wygrywa. Jeden z wyścigów na Caters Insomnia FestivalForum Kto szybciej poprowadzi swojego drona, ten wygrywa. Jeden z wyścigów na Caters Insomnia Festival

W jednym biegu ściga się na torze od czterech do ośmiu dronów. Czasami pilot musi poprowadzić maszynę tuż przy ziemi, by potem gwałtownie wzlecieć do bramki ustawionej wysoko w górze, a następnie znów zanurkować ku tafli wody, by raptem wykręcić beczkę i pokonać kolejną przeszkodę. Towarzyszą temu charakterystyczny świst śmigieł obracających się z prędkością prawie 40 tys. obrotów na minutę i kolorowa plama światła w powietrzu, w którą zamieniają się drony. To prawdziwe wyścigi w 3D.

Początkowe kwalifikacje wygrywają zawodnicy, którzy w dwuminutowej rundzie uzyskają najkrótsze czasy przelotu podczas trzech kolejnych okrążeń. Może być ich drugie tyle, to zależy od ich umiejętności i długości toru. Natomiast faza pucharowa, do której przechodzi 64 lub 32 zawodników, rozgrywa się jak normalny wyścig. Zawodnicy startują razem i do kolejnej rundy przechodzi ten, który pierwszy doleci do mety po trzech do pięciu okrążeniach.

Przy prędkościach rzędu 160 km/h łatwo o błąd. Jedno potknięcie, uderzenie czy zaczepienie o bramkę przeważnie wyklucza zawodnika z dalszej rozrywki. Najlepszym tego przykładem są zawody Race in Caves w rumuńskiej kopalni soli Salina Turda, w której operatorzy w dwóch kolejnych imprezach utopili w słonej wodzie kilkanaście maszyn. Notabene, gdy stawką jest przejście do kolejnej rundy, zawodnicy zaryzykują nawet kolizję w powietrzu, by wyprzedzić rywala i walczyć dalej.

Realny e-sport

W tych niewielkich maszynach siła ciągu śmigieł przewyższa masę całej konstrukcji nawet kilkanaście razy. Piloci nie odczuwają przy tym żadnych przeciążeń. Sterują dronami za pomocą kamer pokładowych transmitujących obraz do gogli, dzięki którym czują się tak, jakby siedzieli na pokładzie swojej latającej wyścigówki. Niby naśladują wyścigi z planety Tatooine (znane z „Gwiezdnych wojen”, brał w nich udział jako dziecko Anakin Skywalker), ale tamtejsi piloci mieli rzeczywiście latać.

Polityka 7.2018 (3148) z dnia 13.02.2018; Ludzie i Style; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Dron maraton"
Reklama