Pierwotnie berlińskie muzeum szpiegów miało być na peryferiach miasta. W willi, z której w 1962 r. na „most szpiegów” wyprowadzono Gary’ego Powersa, pilota szpiegowskiego U2 zestrzelonego nad ZSRR, by go wymienić za niemieckiego komunistę skazanego w USA za szpiegostwo na rzecz KGB. W końcu jednak powstało w śródmieściu, przy Leipziger Platz, gdzie po enerdowskiej stronie muru berlińskiego był pas śmierci.
Stała ekspozycja to około 300 eksponatów, wśród nich słynna Enigma. Są też gadżety z czasów zimnej wojny. Mikrofony w biustonoszu. Aparaty fotograficzne w szmince do ust czy w pudełku zapałek. Strzelające długopisy. Jest trabant enerdowskiej Stasi z kamerą termowizyjną pozwalającą stwierdzić, ile osób znajduje się w pobliskim pomieszczeniu. Jest „bułgarski parasol” ze strzykawką, jakim w 1978 r. zamordowano w Londynie dysydenckiego pisarza Georgija Markowa. Jest konewka z wbudowanym aparatem, którym agentka Stasi fotografowała obecnych na pogrzebie enerdowskiego dysydenta Roberta Havemanna. Są zestawy trucizn oraz „konserwy zapachowe” przesłuchiwanych. Można obejrzeć kamery i mikrofony podsłuchowe zakładane w hotelach, sfałszowane paszporty. Są nawet uprzęże dla „żywych dronów” z pierwszej wojny światowej, czyli gołębi, które wracały przez front z przyczepionymi szyfrogramami…
Stare jak świat
Szpiegostwo to drugi z najstarszych zawodów świata – mówi dyrektor muzeum Joachim E. Thomas. Już w starożytnych Chinach, podobnie jak w krajach totalitarnych XX w., władze poprzez dozorców szpiegowały własnych poddanych. A w Egipcie faraonów stosowano całkiem współczesny wywiad i dezinformację. W Grecji ryto tajne informacje na deszczułkach pokrywanych następnie woskiem z zupełnie innym napisem.