Rewolucja stała się faktem, a organizująca mundial FIFA jest z jej efektów niezmiernie zadowolona. Na konferencji prasowej po fazie grupowej mundialu korzyści z systemu VAR (Video Assistant Referee) wyrażono liczbami. Mecze grupowe wymagały zaangażowania sędziów siedzących w varowskim centrum dowodzenia w Moskwie 335 razy (średnio siedmiokrotnie na mecz), 14 decyzji arbitra prowadzącego spotkanie zostało zmienionych, a tylko 3 podtrzymane. Jeśli chodzi o podejmowanie przez sędziów decyzji, określanych w nomenklaturze FIFA jako mające potencjał zmiany wyniku meczu, odsetek prawidłowych był imponujący: 99,3 proc.
Statystyki nie oddają do końca znaczenia, jakie VAR ma dla meczowych rozstrzygnięć. Senegal, któremu sędzia przyznał karnego w meczu ostatniej kolejki fazy grupowej z Kolumbią (a potem odwołał po wideoweryfikacji), pewnie by awansował z grupy H, kosztem właśnie Kolumbijczyków. Hiszpania nie wyprzedziłaby w grupie C Portugalii (wyrównujący gol hiszpańskiego napastnika Iago Aspasa w doliczonym czasie meczu z Marokiem został początkowo anulowany), zmieniając nieco układ mundialowej drabinki. Na pewno byłoby mniej karnych (ten mundial jest pod względem ich liczby wyjątkowy; do półfinałów przyznano ich 28, w tym 9 dzięki VAR). Bezdyskusyjną zasługą VAR jest czystsza gra. Piłkarze mają się na baczności, przedmundialowe pogadanki uświadamiające, że boiskowe chamstwo nie przejdzie niezauważone, poskutkowały. Spadła liczba fauli, wypleniono dyskretne prowokacje, a czerwone kartki można do tej pory policzyć na palcach jednej ręki. Zwłaszcza że w razie odkrycia przez sędziów VAR skandalicznego zachowania zawodnika, które umknęło arbitrowi na boisku, teraz można dostać kartkę nawet po czasie, w drodze do szatni.
VAR - czarno na białym
Z argumentem o ponad 99-proc.