Po niedawnej klęsce reprezentacji na mundialu i oczekiwanej dymisji Adama Nawałki nastąpiła nieoczekiwana nominacja na selekcjonera mało doświadczonego Jerzego Brzęczka. Burza komentarzy po jego wyborze jeszcze nie ucichła, gdy uderzyła kolejna – po ogłoszeniu przez Brzęczka, że trenerem bramkarzy w jego sztabie będzie Andrzej Woźniak, w 2009 r. skazany za udział w seryjnym kupowaniu meczów przez Koronę Kielce.
Usunęło to w cień jego sportowe zasługi: grę w charakternym Widzewie Łódź z połowy lat 90., wygrywającym mistrzostwa Polski, występującym w Lidze Mistrzów. Oraz zatrzymanie – w eliminacyjnym meczu do mistrzostw Europy – Francji. Naszpikowanej wtedy, latem 1995 r., przyszłymi mistrzami świata. W ostatecznym rozrachunku remis, który Woźniak uratował na stadionie Parc de Princes, nic Polsce nie dał, wielka smuta z powodu nieobecności reprezentacji na mistrzowskich turniejach trwała w najlepsze.
Moraliści zakrzyknęli więc, że człowiek ubabrany w kupowanie meczów nie ma prawa istnieć w reprezentacji, oraz wypomnieli prezesowi PZPN Zbigniewowi Bońkowi – który Woźniaka zaangażował – słowa wypowiedziane 10 lat temu, jeszcze grubo przed objęciem prezesury, że umoczonych w korupcję „trzeba odsunąć od polskiej piłki raz na zawsze”. Dziś Boniek nieco złagodził stanowisko: – Nie można wszystkich uczestników tego procederu mierzyć jedną miarą. Woźniak był w Koronie trenerem bramkarzy, miał swoich przełożonych. Z tego, co wiem, raczej wykonywał polecenia.
Jeden z byłych współpracowników Woźniaka dziwi się wrażeniu, że wraz z tą nominacją reprezentacja po raz pierwszy skalała się obecnością człowieka biorącego czynny udział w korupcji. – Przecież powoływano Wojciecha Łobodzińskiego i Łukasza Piszczka, którym udowodniono składanie się na łapówki podczas gry w Zagłębiu Lubin.