Czarno-biała fotografia, plenery, nastrojowe wnętrza. I ciało ludzkie. Nie tak znów różne od zwierzęcego; większy mózg, wyprostowana postawa, brak futra, ale w środku – z grubsza to samo. To już czwarty kalendarz, ale w poprzednich nie było celebrytek.
Modelki, które pozowały do zdjęć, zrobiły to za darmo, i po prostu. Bez stylistów, fryzjerek, makijażystów, tylko po to, żeby pojęcie „weganizm” raz jeszcze zaistniało w sferze publicznej, budząc dobre skojarzenia. Same też są wege, a ich ciała nic na tym nie tracą.
Hasło przewodnie kalendarza od lat się nie zmienia: „Wege is the new sexy”. Taki świat, że seksem można wszystko sprzedać. Blachodachówkę, bloczki cementowe, trumny. Dlaczego więc nie weganizm? Fotograf Roland Okoń wydał kalendarz własnym sumptem, społecznie zaangażowała się osoba do promocji. Kalendarz można kupić. Fotografie aktorek Agaty Buzek, Pauliny Holtz, Moniki Dryl, Aleksandry Porowskiej, piosenkarki Anji Sejdak, burleskowej aktorki Betty Q., animatorki kulturalnej Magdaleny Skowrońskiej, blogerki Kingi Ewy Gałuszkiewicz czy fotografek jak Agnieszki Przybyłowicz i Kornelii, która jest także weterynarką, zawisły w galerii w centrum Warszawy.
Idea, aby zaprząc seks do promowania wartościowych rzeczy, nie jest nowa. Wcześniej było Pussy Riot i gołe biusty w protestach przeciw antydemokratycznej władzy. Były gospodynie domowe z Yorkshire, zbierające pieniądze na sofę do poczekalni u lekarza, które w efekcie niespodzianego powodzenia kalendarza ufundowały szpitalny oddział. Albo Fucking For Forest. Pomysł, aby pary nagrywały pieprzne filmy z własnym udziałem i sprzedawały je na specjalnej platformie. Zebrane pieniądze posłużyły do wykupienia ziemi w Amazonii, niszczonej przez koncerny, by oddać ją za darmo Indianom.