Ludzie i style

Ciacha z sieci

Tak teraz nastolatki budują swoją pozycję

„Kobiety uczą się oceniać wzajemnie za wygląd i nie reagować na przypadki seksizmu.” „Kobiety uczą się oceniać wzajemnie za wygląd i nie reagować na przypadki seksizmu.” Peter Zelei Images / Getty Images
Kobiety uczą się oceniać wzajemnie za wygląd i nie reagować na przypadki seksizmu, opowiada dr Iwona Chmura-Rutkowska, która bada społeczną hierarchię współczesnych nastolatków.
Dr Iwona Chmura-RutkowskaArchiwum Dr Iwona Chmura-Rutkowska

ANNA DOBROWOLSKA: – Niedawno ukazały się wyniki badań uczonych z australijskiego University of New South Wales, którzy przeanalizowali 68 tys. zdjęć (selfie) robionych przez młode kobiety ze 113 krajów i umieszczanych na Twitterze i Instagramie. Okazało się, że zdecydowanie bardziej odważne zdjęcia pojawiały się w krajach, w których odnotowano znaczne nierówności ekonomiczne w społeczeństwie. Czy to panią zaskoczyło? Kobiety traktują swoje ciało jako kapitał?
IWONA CHMURA-RUTKOWSKA: – Pokazywanie siebie z wszelkimi ozdobnikami i poprawiaczami jest strategią starą jak świat – to sposób prezentacji naszego kapitału materialnego i społecznego. Z różnych analiz dotyczących kultury wizualnej i tego, co my w tej kulturze robimy z naszymi ciałami, mnie najbardziej interesuje to, na ile świadomie używamy naszej kobiecości i męskości jako narzędzia. Być może najbardziej szokuje nas to, że młodzi ludzie są bardziej świadomi tego kapitału niż poprzednie pokolenia.

Czyli że strategie, które wykorzystują, są przemyślane i celowe?
W pewnym zakresie tak. W przeszłości w podobny sposób jak internet działała przestrzeń publiczna: kościół, rynek, procesja, wesele. Ludzie od zawsze w siermiężnej, zwyczajnej codzienności szykowali swoje ciało, żeby wystawić je na widok publiczny po to, by zaprezentować swoją społeczną atrakcyjność i budować opinię na swój temat. Nie tylko w kontekście erotycznym.

Co ta atrakcyjność nam daje?
Mamy większą szansę na akceptację, uznanie, przywileje i zdobycie cennych zasobów w życiu społecznym – władzy, prestiżu, pieniędzy oraz dostępu do innych atrakcyjnych ludzi.

Spędziła pani sporo czasu, prowadząc badania z młodzieżą gimnazjalną. Czy wymienione wartości rzeczywiście są tymi, które cenią oni najbardziej?
Pytałam dziewczyny i chłopaków, co ustawia ich najwyżej w hierarchii społecznej wśród rówieśników. Analizowałam, które z tych atrybutów są wspólne dla obu płci, a które są zupełnie inne. Zarówno dla jednych, jak i drugich najważniejsza jest umiejętność nawiązania i utrzymania relacji z innymi dziewczynami i chłopakami, którzy uznawani są w grupie za atrakcyjnych.

To jedyny punkt wspólny?
Nie, większość zasobów jest podobna, ale siła przypisywanego im znaczenia zależy już od płci. U dziewcząt niemal tak samo ważna jak umiejętności społeczne okazała się atrakcyjność fizyczna, ale oceniana z punktu widzenia chłopców, czyli: czy ta dziewczyna podoba się chłopakom. Na trzecim miejscu pojawiły się wymagania dotyczące budowy ciała (bycie szczupłą!), modnego ubrania, makijażu, dbałości o higienę. Wszystkie punkty poza pierwszym dotyczą ciała i urody. Ale nie w kontekście zdrowia czy sprawności, lecz piękna jako atrybutu ocenianego w przestrzeni społecznej atrakcyjności. No i ważne okazały się również stereotypowe cechy: bycie miłą, wesołą, łagodną, otwartą, błyskotliwą, komunikatywną.

Co buduje pozycję chłopców?
Na pierwszym miejscu są relacje (to jest wspólne dla obu płci), liczy się także atrakcyjność fizyczna – ale uwaga – inaczej niż w przypadku dziewcząt, nie chodzi o wygląd i przyjemność patrzącego, ale o sprawność, wzrost, siłę, wysportowaną sylwetkę. Trzecia rzecz to modne ubrania, ale powinny być „stuprocentowo męskie”, żadnych kobiecych elementów. Nie dostosowując się do tych wymagań, bardzo łatwo zasłużyć sobie wśród chłopców na etykietkę niemęskiego, co wyrażają w brutalnych słowach.

To dla nich rodzaj najgorszej obelgi?
We wszystkich etykietach przypisywanych chłopcom przez chłopców objawia się bardzo silnie mizoginia, czyli pogarda wobec kobiecości, oraz homofobia. To, co kobiece, dla chłopców jest obraźliwe. W tym wieku walczą o to, żeby być postrzegani jako maksymalnie męscy.

Co jeszcze się liczy?
Pewność siebie, poczucie humoru i… nastawienie na zabawę, czyli „wieczna zwała” lub „beka”.

Czyli naśmiewanie się. Z samych siebie też?
Trochę też. Ale nastolatki są tak przejęte zmianami w ciele, tym, czego nagle świat od nich chce, że są na swoim punkcie przeczulone. Wolą się raczej śmiać z innych. Osoby namierzone przez nich do obśmiania są zazwyczaj uznawane za słabsze i/lub inne.

To niebezpieczne?
Bardzo. Jeśli spojrzymy na katalog osób szczególnie narażonych na wykluczenie i przemoc, jest to ta sama lista.

Czyli istnieje silna polaryzacja: albo jesteś liderem, albo jego ofiarą…
Pośrodku jest aspirująca do możliwie najwyższych pozycji większość. Są także tzw. ludzie poza grupą, którzy udają, że ich nie ma. To bywa skuteczna strategia przetrwania, jeśli się nie chce brać udziału w rywalizacji – przynajmniej do pewnego czasu. Ich się po prostu nie widzi, choć potrafi się to przerodzić w wykluczanie lub złe traktowanie.

Kolejne cechy istotne dla chłopców to…
…te pochodzące ze starego jak świat stereotypu męskości: inteligencja, racjonalne myślenie, mądrość. I dopiero potem dbałość o higienę. Następnie pojawiają się cechy, które niemal w ogóle nie występują u dziewcząt: dystans do świata dorosłych, akceptacja w grupie i wysoki status materialny.

Status materialny jest tak nisko?
Ciekawe, prawda? Dosyć często pojawia się zarzut, że współczesna młodzież jest bardzo nastawiona na pieniądze i skłonna oceniać się pod względem statusu ekonomicznego. Badania dotyczące przemocy na przykład pokazują, jak bardzo źle młodzi ludzie traktują osoby uznawane za biedne. W deklaracjach „kasa” nie okazała się aż tak ważna. Ujawniła się jednak pośrednio, naciskiem na ważność modnych ubrań, stylizacji i bycia „na czasie”. Zaoszczędzone lub otrzymane pieniądze młodzi często przeznaczają na gadżet lub ubiór, który da im szansę przesunąć się w rówieśniczej hierarchii.

Czyli wygląd też jest dla nich ważny?
Oczywiście. U chłopców liczy się waga i budowa ciała, premiowana jest szczupła sylwetka, wzrost, umięśnienie i sprawność fizyczna. Czyli też ciało, ale inne jego aspekty niż w przypadku dziewcząt. Chłopcy dosyć wcześnie dowiadują się, że warto interesować się sportem. Nie chodzi tylko o osiąganie konkretnych sukcesów w danej dyscyplinie. Ci, którzy nie mają predyspozycji, mogą pracować nad budową ciała, siłą lub być ekspertami od sportu.

Jak to wygląda w przypadku dziewcząt? Co jest dla nich tym gruntem, na którym najłatwiej zbudować autorytet wśród rówieśników?
Specjalizacja w robieniu się na bóstwo i praca nad modnym stylem. To, co wyznacza atrakcyjność dziewcząt, jest bardziej sterowane komercyjnie i bardziej opresyjne. Dlatego one ciągle się odchudzają, właściwie od 11–12 roku życia. Bardzo szybko dostają komunikat, że ich wartość w społeczeństwie zależy od oceny ich wyglądu, więc warto w niego inwestować, i to robią. Jeśli nastolatka nie ma przy sobie bliskich, którzy pomogą jej spojrzeć krytycznie na płynące zewsząd komunikaty dotyczące „terroru piękna”, nie ma szans, by się spod tej presji wyzwolić.

Co panią jeszcze zaskoczyło w rozmowach z nastolatkami?
Choćby to, jak silnie postępuje seksualizacja życia młodych ludzi. Zna pani zabawę w „szczucie chu…m”? Spotkałam ją we wszystkich badanych szkołach, zarówno na wsi, jak i w mieście. Polega na tym, że kiedy uczeń bądź uczennica idzie do tablicy i zostawia na ławce książkę albo zeszyt, to inni zarysowują mu je wizerunkami penisów. Opisują to jako zrobienie czegoś „dla beki”, ale gdy się dłużej porozmawia, to zachowanie zawstydza, piętnuje i brzydzi. Ma też znaczenie symboliczne. To jest naruszanie granic, zawłaszczanie czyjejś prywatnej przestrzeni i intymności – rodzaj molestowania.

Malują i dziewczyny, i chłopcy?
Tak, choć zdecydowanie częściej chłopcy. Zresztą sprawcami przemocy o charakterze seksualnym wobec kobiet i dziewcząt są też głównie chłopcy, mimo że dziewczęta też potrafią być wulgarne.

Jak ta przemoc się objawia?
Językiem pogardy. Weźmy pod uwagę choćby to, w jaki sposób chłopcy odnoszą się do dziewcząt. Mam listy stworzone przez młodzież. Dziewczęta, które są uznawane za atrakcyjne, nazywane są przez chłopców: laskami, dobrymi/fajnymi/zajebistymi/niezłymi dupami, dupeczkami, dupencjami, dupciami, lasencjami, suczkami, szprychami, seksi, kotkami, cipkami itd. To są komplementy!

Na te ich zdaniem nieatrakcyjne chłopcy mówią: pasztet, paszczur, świnia, gruba świnia, gruba dupa, wieloryb, grubas, pączek, gruba pizda, lachociąg, maciora, sadło itd. Niemal wszystkie te określenia odnoszą się do ciała i/lub seksualności. Najgorzej zatem dla dziewczyny to być grubą. Można być fajną, mądrą, inteligentną, utalentowaną, ale jak się jest grubą, to jest koniec towarzyskiego życia.

A jak dziewczynki reagują na te „komplementy”?
Niestety, są do tego przyzwyczajone, starają się tego nie zauważać. Wszyscy wokół nich mówią: udaj, że nie słyszysz, nie reaguj, nie wchodź w dialog z tym chłopakiem. To bardzo niszczące i demoralizujące. Bardzo rzadko dostają komunikat: podejdź do tego gościa i powiedz mu: przestań, stop, nigdy więcej tego nie rób, naruszyłeś moje granice.

Nauczyciele tolerują takie zachowanie?
Zbyt często tak, nie wiedzą, co z tym zrobić. Czasem uważają, że to jest część męskiego świata – powtarzają, że chłopcy już tak mają, że to „końskie zaloty”, z których wyrosną. Ale wiemy, że wielu z nich nie wyrasta, a przemoc eskaluje. Na co dzień obserwuję, jak są socjalizowani chłopcy. Wielu z nich nie dostaje od swoich rówieśniczek, ale też ze świata dorosłych komunikatu, że naruszają czyjeś granice. Bywa, że nie wiedzą, nie rozumieją.

Wróćmy jeszcze do mediów społecznościowych. Mnie zaskakuje jeszcze jedna kwestia – na Instagramie wizerunek kreuje się nie tylko poprzez zdjęcia, ale także poprzez hashtagi, które służą do opisu tych zdjęć. I tu zadziwiające jest, jakie etykietki dziewczyny same sobie przyklejają: #hotgirl, #erotic, #beauty, #beautiful, #pretty. Nie brakuje określeń związanych z seksem i erotyką.
Pewne przestrzenie internetu są dla nich jedynym obszarem wolności wyrażania siebie jako istoty seksualnej. Edukacja seksualna w szkołach praktycznie nie istnieje albo jest w formie, która właściwie penalizuje seksualność, uważając ją za ciężki grzech. Młodzi ludzie z jednej strony czują, że cały świat kręci się wokół seksu i seksualności, a z drugiej strony od najbliższych dorosłych albo nie słyszą nic o seksie, albo jeśli już, to że seks jest tajemniczy i podejrzany.

Tylko gdzie w takim razie jest ta granica, za którą dane zachowanie w sieci jest w porządku, a inne już nie?
Problem polega na tym, że bardzo młodzi ludzie nie mają wiedzy ani doświadczenia, co się może z ich wizerunkiem dziać dalej. Nie mają świadomości, jak ten z ich punktu widzenia niewinny seksi post jest odbierany przez świat dorosłych. Wszystkie te określenia typu „pretty girl” czy „hot girl”, jak się ma 11–12 lat, moim zdaniem już naruszają dobrostan psychofizyczny dziewcząt, ponieważ przypisuje się im atrybuty, których nie mają w tym wieku, bo są na innym etapie rozwoju, nie podejmują świadomie decyzji w kwestii życia seksualnego.

Tylko że one te atrybuty przypisują sobie same.
Te hashtagi i język, którym się opisują, to język dorosłych, którego od dorosłych się nauczyły.

Wielu dorosłych w ogóle nie ma świadomości, co ich dzieci w tej cyberprzestrzeni robią.
Dorośli nie są w stanie całkowicie zabezpieczyć swoich dzieci w sieci. Młodzież w tym uznawanym za własny świecie rządzi się więc sama. Nastolatki nie mają świadomości, że tę wirtualną przestrzeń tworzą dorośli – tacy, którzy mają swoje cele, często marketingowe, i którzy chcą na internecie i cudzej nieświadomości zarabiać. Będą oferowali im takie narzędzia i tak przygotowaną przestrzeń, żeby wygenerować ich jak największą uwagę.

Jeśli młodzi ludzie są bardzo zainteresowani seksualnością, ciałem (bo są na tym etapie rozwoju), a nie dostają tej wiedzy ze strony realnych dorosłych, to świat wirtualny się po nich zgłosi. Niezaspokojona potrzeba w zakresie wiedzy, rozmowy, bliskiej, bezpiecznej relacji z dorosłym, który będzie przewodnikiem w świecie ciała i seksualności, kończy się tym, że wykorzystają to ludzie, którzy mogą na tym zarobić.

Słyszała pani o ostatniej reklamie producenta napojów z hasłem „Ona już wie, co za chwilę będzie miała w ustach” i bardzo wymownym zdjęciem, na którym kobieta klęczy przed mężczyzną. Sąd wymierzył mu za to raptem 60 tys. zł kary.
I tak to jest jedna z nielicznych kar. Trzeba być uważnym z robieniem nagłośnienia takim firmom, choć w przypadku seksizmu nie można milczeć. Kobiety są do milczenia wychowywane i trenowane. I to, że kobiety nie zgłaszają molestowania i gwałtów w dorosłym życiu, jest wynikiem tego właśnie treningu.

Tych wszystkich „lasek”, „dupek” i innych „komplementów”.
Dokładnie, w przypadku dziewcząt to jest pewna ambiwalencja – z jednej strony muszą robić dobrą minę do złej gry, udawać, że ich to nie rusza, a w domu potrzebują się wyryczeć w poduszkę. Okropne jest też to, że one często w ogóle o tym nie mówią swoim mamom.

A między sobą o tym rozmawiają?
Tak, ale normalizują to. Pocieszają się: nie przejmuj się, to jest kretyn, on do wszystkich tak krzyczy. Natomiast raczej nie dzielą się tym z dorosłymi. To zostaje w świecie dziewczyn.

Czuję pewien dysonans. Z jednej strony w naszej kulturze sporo mówi się o sile kobiet, ich rosnących kompetencjach, o tym, że dużo się w tej sferze pozytywnie zmienia, natomiast sfera mediów społecznościowych jest bardzo wizualna i koncentruje się głównie na wyglądzie. Czy to nie ogromny krok wstecz?
Kultura medialna jest kulturą skomercjalizowaną. Komercja jest podporządkowana temu, co się sprzeda, ale też nieustannemu kreowaniu nowych sposobów zaspokajania potrzeb. Wydaje się już, że jest coraz więcej wykształconych kobiet, żyjących w warunkach dobrobytu, uniezależnionych od mężczyzn, które chcą innego świata dla swoich córek, ale i synów. Stereotypowa „klatka płci” dla chłopców też jest bardzo ciasna i z ogromnym współczuciem wysłuchiwałam relacji nastolatków, którzy się boją swoich rówieśników. Ich zachowanie jest bardzo mocno podporządkowane temu, co inni chłopcy o nich powiedzą.

Musimy zrozumieć, że według badań naukowych nie ma ani jednej cechy psychicznej, która byłaby własnością tylko jednej z płci. Biologia warunkuje wiele rzeczy w naszym życiu, ale na tym etapie rozwoju ludzkości mamy wszystkie narzędzia, żeby być bliżej siebie. Robimy sobie ogromną krzywdę, reprodukując stare skrypty. Najwyższy czas, żeby z tym skończyć.

Mimo to jest pani pełna optymizmu i wierzy, że pozytywna zmiana jest możliwa.
Bo uważnie obserwuję ten proces, widzę, jak rozwijają się inne kultury. Nasz wgląd w to, jak wygląda codzienność kobiet w Afganistanie czy Norwegii, daje do myślenia. To doświadczenie kobiecości czy męskości może być dramatycznie różne. Nie ze względu na genotyp, tylko miejsce urodzenia, system kulturowy. To oznacza, że zmiana jest możliwa wtedy, kiedy zmieniamy kulturę. Nie musimy modyfikować naszych ciał, mózgu, wystarczy, żebyśmy się inaczej umówili. Kultura jest przecież umową społeczną dotyczącą tego, co jest ważne, jak się zachowywać, co jest dla nas cenne.

Ale tu wracamy do punktu wyjścia – prawie 120 krajów i wszędzie ten sam model prezentowania swojej seksualności.
Bo ciało jest ważne i seks jest ważny. To są uniwersalia naszego życia. Problem polega na tym, że dorośli w Polsce i w wielu innych krajach uważają, że ciało i seksualność są złe. Proszę sobie wyobrazić kulturę, w której dzieci, dziewczynki i chłopcy uczeni są, że seks to piękna sprawa w życiu, choć trzeba do niej dojrzeć, że są różne etapy tego dojrzewania, że ludzie mają różne ciała, każdy ma prawo do własnego rozwoju we własnym tempie i że nie istnieją konkretne wzorce atrakcyjności. Czy po takim wychowaniu 12-letnia dziewczynka miałaby ochotę tak mocno ingerować w swoje ciało po to, żeby je korygować? Nie, ona by się czuła ze swoim ciałem pewnie. Dbałaby o nie, chciałaby, żeby było sprawne, zdrowe, dawało jej przyjemność. To by była jej troska.

ROZMAWIAŁA ANNA DOBROWOLSKA

***

Dr Iwona Chmura-Rutkowska – pedagożka, socjolożka. Pracuje na stanowisku adiunkta w Zakładzie Socjologii Edukacji na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Członkini Rady Naukowej Interdyscyplinarnego Centrum Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM.

Polityka 4.2019 (3195) z dnia 22.01.2019; Ludzie i Style; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Ciacha z sieci"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną