Tam, gdzie rośnie piłka
Mistrzostwa U20: tu należy wypatrywać przyszłych futbolowych gwiazd
Na bocznym boisku GKS Katowice właśnie trenują Amerykanie. Trener reprezentacji Tab Ramos sprawia wrażenie człowieka, z którego jeszcze nie wyparowała wściekłość po nielogicznej porażce grupowej z Ukrainą (mimo przytłaczającej przewagi w niemal każdym elemencie gry jego chłopcy przegrali 1:2). Denerwuje się, słysząc sugestie, że Amerykanie są dziś mniejszym niż kiedyś zagrożeniem w wyścigu o podważenie dominacji Europy. W końcu nie awansowali na ubiegłoroczny mundial w Rosji. – Co z tego, a Polska ile razy grała w finałach? – zaczepnie reaguje trener Ramos. Jego zdaniem wszystko w amerykańskim soccerze idzie w jak najlepszym kierunku, a zbliżająca się perspektywa mundialu w 2026 r. (do spółki z Kanadą i Meksykiem) tchnie w rozwój tamtejszej piłki nowego ducha.
Trener Tab uważa, że skoro popyt na dobrych piłkarzy jest duży, to z pewnością żaden talent nie zostanie przegapiony. A że dzieciaki odwracają się od sportu? No cóż, wolą gry komputerowe, trend światowy – powiada trener i wraca na boisko.
Piłkarze na eksport
Jego niezachwianej wierze w świetlaną przyszłość soccera trudno się dziwić. Jest oparta na ogólnokrajowej sieci akademii, których produkty trafiają na eksport do Europy. – O, na przykład ten tu Sebastian Soto – rzecznik prasowy amerykańskiej ekipy Chris Kennedy pokazuje kopiącego obok piłkę strzelca dwóch bramek w meczu z Nigerią, który od niedawna jest zawodnikiem Hannoveru 96. – Połowa z tego składu już została przechwycona przez europejskie kluby, które, jak wiadomo, byle kogo nie kupują – dodaje, i w razie potrzeby służy oszałamiającymi danymi, z których wyziera potencjał amerykańskiego soccera.
Marketingowy kodeks nakazuje więc wykorzystać obecność na mistrzostwach, by podtrzymywać wrażenie, że jeśli chodzi o futbolowy rozwój, każdy z finalistów znajduje się na właściwej drodze.