Gdyby ktoś tego popołudnia śledził Pawła Matusznego, doszedłby do wniosku, że ma do czynienia ze szpiegiem. Matuszny wyruszył z Kłodzka późnym popołudniem. Ruszył na wschód, w kierunku najbliższego pasma gór. Potem kluczył bocznymi drogami. Po przejechaniu 15 km na którymś z kolejnych wąskich traktów nagle zawrócił i ruszył żwawo w przeciwną stronę.
Objechał pasmo górskie, przekroczył granicę z Czechami. Tak po wąziutkich drogach przemierzył kolejnych 30 km. Nagle zatrzymał się w szczerym polu. Dalej ruszył pieszo, na przemian patrząc w dal i spoglądając na małe urządzenie z ekranem, które trzymał w ręku. Po kilkuset metrach podniósł z ziemi nieduży biały przedmiot, po czym spokojnym krokiem wrócił do samochodu i odjechał.
Meteorologia i artyleria
Niektórym może to wydawać się absurdalne, lecz mowa o hobby tyle dziwacznym, ile pożytecznym. Każdego dnia stacje meteorologiczne na całym świecie wypuszczają w powietrze sondy, które mają badać parametry atmosfery. Zebrane dane – standardowo o prędkości wiatru oraz wilgotności i temperaturze powietrza – są kluczowym elementem systemu prognozowania pogody. W Europie zajmuje się tym około 50 ośrodków. W Polsce za wypuszczanie sond odpowiedzialne są stacje Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Łebie, Legionowie i we Wrocławiu, które wysyłają od dwóch do czterech urządzeń na dobę. Nieregularnie badania przeprowadza też wojsko – głównie na potrzeby artylerii i skoczków spadochronowych.
Najprostsze aparaty są wielkości dłoni dorosłego mężczyzny i ważą 50 g, najbardziej skomplikowane, wysyłane okazjonalnie, mają postać kilku połączonych listewkami pudełek, których łączna waga przekracza kilogram. Dzięki balonowi wypełnionemu wodorem lub helem unoszą się na wysokość 36 tys.