Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Kolekcjoner fotografii: Nic tak nie poprawia samopoczucia

„Piscine conçue par Alain Capeillères” „Piscine conçue par Alain Capeillères” Martine Franck / Arch. pryw.
Nie trzeba mieć grubego portfela, żeby kupić wiele znakomitych prac polskich artystów z najwyższej światowej półki. Klasyków i tych młodszych – opowiada Wojciech Jędrzejewski, kolekcjoner fotografii.

TERESA SOŁTYSIAK: – Kiedy kilka lat temu prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz kupił kolekcję 3 tys. zdjęć Marilyn Monroe za ponad 6 mln zł, rozpętała się burza, czy można na takie cele przeznaczać publiczne pieniądze. Chybiona inwestycja?
WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI: – Nie chcę się wypowiadać na temat tej konkretnej kolekcji, nie znam jej, ale zapewne prezydent dysponował wiarygodnymi wycenami i ekspertyzami, że ten zakup to dobra inwestycja. Taki wydatkom publicznym wypada tylko przyklasnąć, bo budują społeczną świadomość, że można pomnażać majątek poprzez kupowanie dzieł sztuki.

Za granicą nikogo nie zdziwiło, że kilka lat temu najsłynniejsza agencja fotograficzna Magnum Photos sprzedała część archiwów miliarderowi Michaelowi Dellowi. Za ok. 200 tys. zdjęć, często ikon światowej fotografii, zapłacił ponoć 100 mln dol.
Na rynku fotografii kolekcjonerskiej rekordy bije się głównie w kategorii pojedynczego zdjęcia. Na najwyższym podium długo pozostawała klasyczna fotografia Andreasa Gursky „Reihn II” za 4,35 mln dol. W 2014 r. za pracę Petera Lika „Phantom” tajemniczy nabywca zapłacił już 6,5 mln. Natomiast na naszym, dopiero raczkującym rynku rekord padł na aukcji w 2016 r. Za fotografię Witkacego „Potwór z Düsseldorfu” nabywca zapłacił ok. 200 tys. zł. Inne fotografie tego artysty też mają niezwykłe wzięcie i stanowią powszechny obiekt pożądania. Generalnie jednak polski rynek jest dość rachityczny, chociaż stale się rozwija. Na największych aukcjach w tym środowisku, w Desie Unicum, sprzedaje się prace za niecały milion złotych.

Reklama