Pamiętaj, Olek dał radę
Aleksander Doba o tym, dlaczego czasem warto pobyć samemu ze sobą
PAWEŁ RESZKA: – Mieliśmy globalną wioskę, a teraz mamy miliardy wioseczek. Ludzie zamknięci w czterech ścianach. Świat stanął na głowie?
ALEKSANDER DOBA: – No tak, tego jeszcze nigdy nie było. Sam miałem w planie wylot do Tajlandii pod koniec lutego, ale z żoną podjęliśmy decyzję, że nie lecimy.
Kwarantanny jeszcze wtedy nie było.
Ale czułem, że jej wprowadzenie będzie nieuniknione, a na marzec miałem umówionych wiele spotkań. Pomyślałem, że jak mnie zamkną na dwa tygodnie na kwarantannie, to zawiodę mnóstwo ludzi. No i nie polecieliśmy.
Ostatnio widzieliśmy się na Dworcu Wschodnim. Pan z plecaczkiem szykował się do kolejnej wyprawy. Teraz to, jak słyszałem, na wyprawy jeździ pan rowerem na działkę w Policach.
Bocznymi dróżkami, żeby nie spotykać innych ludzi. Wirus nie spaceruje, to my zarażamy się nawzajem, więc bardzo się ograniczam. Zrobiłem sobie dobrowolną kwarantannę. Takie czasy – trzeba się chronić.
Ludzie w kwarantannie narzekają na samotność. Pan się na samotności zna.
Wie pan, ja bywałem bardzo często sam, ale nigdy nie czułem się samotny. Samotność to jest coś innego.
A co?
Weźmy blok w dużym mieście. Pełen ludzi. Tętni życiem. I gdzieś w środku tego wszystkiego mieszka człowiek. Nie ma rodziny, znajomych, przyjaciół. Dla innych jest niewidzialny, jak powietrze. Sąsiedzi orientują się, że tego człowieka już nie ma, tylko dlatego że z mieszkania czuć przykry zapach. Takich samotnych osób w Polsce są tysiące. A ja byłem tylko daleko od ludzi.
Sam na pustym oceanie.
Ale przecież miałem telefon satelitarny. Mogłem odbierać esemesy i je pisać. Nawet rozmawiać.
Nawet?