Dawida Kubackiego dopadło lekkie osłabienie formy, ale spadł w ogólnej klasyfikacji tylko o jedno miejsce i w ten sposób na podium stanęło dwóch Polaków.
Czytaj też: Najpierw wielkie nerwy, potem wielki Stoch
Dumni z Kamila Stocha
„Powiem nieskromnie: jestem z siebie dumny” – mówił w „Eurosporcie” trzykrotny już zwycięzca TCS. Kamil jest dumny z siebie, a my, kibice, jesteśmy dumni z niego, i to bardzo. W tym turnieju zajmował drugie, czwarte i dwa razy pierwsze miejsce. Halvor Egner Granerud, jego największy do środy rywal, po porażce w Innsbrucku powiedział, że swojej szansy upatruje w niestabilnej formie Stocha. No to Kamil się poprawił. Większą stabilność od tej, którą pokazał w ostatnich zawodach w Austrii, trudno sobie wyobrazić. Wygrał kwalifikacje i obie serie konkursowe w bajecznym wręcz stylu.
Jeśli już jestem przy Granerudzie, to Norweg sam nie wytrzymał wrzawy rozpętanej po jego wypowiedzi i skakał słabiej, niż zapowiadał, tym samym spadł na czwarte miejsce w ogólnej klasyfikacji. Żal mi trochę tego świetnego skoczka, bo wylała się na niego fala hejtu polskich kibiców po może trochę niefortunnych, ale w gruncie rzeczy niewinnych kilku zdaniach. Nie wystarczyło szybko sprostować i oddać hołdu klasie Polaka. Atak rakietowy na rozwalającą się sławojkę (jak mówi mój kolega) nie ustał. Żaden z pseudoobrońców honoru polskiego mistrza nie zauważył, że wcześniej Norwegowie byli jednymi z tych, którzy najgłośniej domagali się startu Polaków mimo perypetii związanych z wynikiem covidowego testu Klemensa Murańki.