Ludzie i style

Kit Harington otwarcie o swojej depresji. Dlaczego to tak ważne?

Kit Harington Kit Harington Mario Anzuoni / Forum
Odtwórca roli Jona Snow w „Grze o tron” udzielił szczerego wywiadu. Czytając o kolejnych gwiazdach, które zmagają się z depresją i uzależnieniami, trudno nie zastanowić się nad tym, jak skonstruowana jest popkultura.

O tym, że gwiazdy często borykają się z uzależnieniami, wie każdy, kto poświęcił trochę czasu na przeglądanie czasopism plotkarskich. Doniesienia o tych, którzy trafiają na odwyk, pojawiają się tak regularnie, że niemal nie zwracamy na nie uwagi. Jednak w ostatnich latach widać pewną zmianę – artyści mówią coraz bardziej otwarcie o swoich uzależnieniach i problemach psychicznych. Ostatnio o swojej depresji i nałogach opowiedział Kit Harington znany z roli Jona Snow w „Grze o tron”.

„Gra o tron”. Nieznani stali się znani

Kit Harington był jednym z młodych, właściwie szerzej nieznanych aktorów i aktorek, którzy zostali obsadzeni w ekranizacji powieści George′a R.R. Martina. Choć HBO spodziewało się sukcesu, to chyba nikt nie przypuszczał, jak popularny serial się okaże. A tym samym nagle grupa nieznanych aktorów stała się znana, popularna, śledzona przez paparazzich i szybko straciła anonimowość. W wywiadzie dla „The Sunday Times” aktor przyznaje, że wyjście na zakupy stało się problemem. Podobnie zresztą jak szybkie okrzyknięcie go symbolem seksu, co było nagle kolejnym ciężarem. Zwłaszcza w przypadku aktora, któremu zależy, by zwracano uwagę na jego talent.

Historia opowiedziana przez Kita Haringtona niewiele różni się od tych, które już słyszeliśmy. Sława, intensywna praca, ludzie, w których interesie jest, by nie dawać znać, jeśli coś dzieje się nie tak. To wszystko połączone z umiejętnością ukrywania swoich nawyków i depresyjnych myśli niejednego aktora czy aktorkę doprowadziło do zguby. Haringtonowi udało się w odpowiednim momencie trafić na odwyk, a pandemia dała mu czas, by spokojnie cieszyć się życiem i rodziną.

Rozmowa z gwiazdami „Gry o tron”

Co zrobić z tą sławą?

Gdzie więc leży różnica? Przede wszystkim aktorzy przejmują narrację od mediów plotkarskich. Gdy przez lata doradzano im za wszelką cenę ukrywać walkę z uzależnieniem czy depresją, dziś coraz częściej osoby sławne same zabierają głos. Pojawia się nowa narracja wokół leczenia uzależnień. To już nie jest coś, co łamie karierę, sprawia, że pojawia się wielka tajemnica czy powtarzana szeptem plotka. Zdjęcie tabu z odwyku to zjawisko jak najbardziej pozytywne. Ostatecznie nawet jeśli fani nie mają dostępu do tak luksusowych ośrodków jak gwiazdy telewizji, to dostają sygnał, że nawet ich idole zmagają się ze swoimi demonami. Warto tu przywołać przykład Bena Afflecka, nagradzonego Oscarem aktora i reżysera, który udał się na odwyk i napisał w swoich social mediach: „Jeśli ma się problem, sięgnięcie po pomoc jest znakiem odwagi, a nie słabości czy porażki”.

Jednocześnie czytając o kolejnych gwiazdach, które zmagają się z depresją i uzależnieniami, trudno nie zastanowić się nad tym, jak skonstruowana jest obecnie popkultura. Jasne, gwiazdy zawsze traciły prywatność, ale nigdy w takim stopniu co teraz, gdy mogą zostać sfilmowane dosłownie wszędzie. Tak, uroda gwiazd zawsze była ważna, ale dziś kładziemy na to taki nacisk, że nawet piękni ludzie czują, że nie są w stanie sprostać tym standardom. I o ile młodych aktorów często ostrzega się przed porażką, to nikt nie jest w stanie ich przeszkolić z tego, co zrobić z taką sławą. Wciąż też nie umiemy do końca bronić młodych ludzi z przemysłu rozrywkowego przed zagrożeniami, jakie niesie ze sobą wcześnie zdobyta popularność.

Czytaj też: „Gra o tron” wodzi na pokuszenie?

Jon Snow nie był maczo

To jedna z tych rzeczy, o których nie lubimy myśleć, ewentualnie przypominamy sobie o nich dopiero w przypadkach ekstremalnych, jak sprawa Britney Spears. Toksyczne mechanizmy kultury popularnej są winą zarówno twórców, jak i odbiorców. Tak długo, jak uważamy, że osoba sławna nie może się skarżyć, że jej życie i prywatność należy do nas – tak długo budujemy kulturę, która niszczy ludziom życie. I nawet kosmicznie wysokie zarobki nie są w stanie tego wyrównać.

W wywiadzie dla „The Sunday Times” Harington wspomina, że w szkole aktorskiej bardzo stawiano na klasycznie pojmowane pojęcie męskości, a wraz z kolegami zastanawiali się, który z nich jest najbardziej „samcem alfa” i zapewne przypadną mu role silnych i nieznających lęku bohaterów. Aktor przyznaje, że nigdy mu się ten schemat nie podobał. Widać to zresztą w jego rolach – Jonowi Snow daleko do typowego macho, przeciwnie, najwięcej zyskuje dzięki empatii i refleksji. Aktor, którego wciąż z uwagą obserwuje wielu fanów serii, daje sygnał zwłaszcza młodym mężczyznom, że nie tylko mogą mówić o swoich problemach psychicznych, ale też mogą coś ze swoim życiem zrobić.

Czytaj też: Pilnie strzeżone sekrety seriali

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną