Wszystko wszędzie naraz
Wszystko wszędzie naraz. Milion powiadomień, głowa pęka. Jak sobie radzić z przebodźcowaniem?
Tak zaczyna swój manifest pisarka Małgorzata Halber. W ramach dyżuru artystycznego w warszawskim Ośrodku Kultury Ochota zapraszała do dawnego warzywniaka zaadaptowanego na warsztatową salę, można było tu z nią porozmawiać i przy okazji nauczyć się rysować. Pomysł wziął się z braku w mieście miejsc, gdzie można by odpocząć podczas wspólnego tworzenia sztuki. – Relacje z innymi i zaangażowanie się w proces twórczy ratują od zgiełku, od zmęczenia intensywną codziennością, a tego potrzeba dziś bardziej niż kiedykolwiek – przekonuje Halber.
O przebodźcowaniu mówi się obecnie najczęściej w kontekście osób z ADHD czy w spektrum autyzmu, ze względu na nie powstają pokoje relaksu w szkołach, supermarkety wprowadzają godziny ciszy, ale takie strefy oddechu przydałyby się od czasu do czasu każdemu. Joanna Gutral, psychoterapeutka, przyznaje, że z problemem chronicznego zmęczenia, braku sił do życia, którego nie da się odespać, przychodzi do niej coraz więcej osób: – Myślą, że coś z nimi nie tak, boją się, że to początki depresji. Przebodźcowanie ma swoje konsekwencje: organizm w stanie permanentnego pobudzenia, nieustannie zalewany kortyzolem, trudniej się regeneruje. Człowiek robi się rozdrażniony, ma trudności z zasypianiem, wysławianiem się, pamięcią. W świecie nadmiaru nie potrafimy odciąć się od jednych bodźców, a już fundujemy sobie kolejne. Jak wypoczynek, to koniecznie aktywny, weekend też pełen spotkań, atrakcji, wydarzeń kulturalno-towarzyskich. – W pewnym sensie na własne życzenie przebodźcowuje się dzisiejsza klasa średnia, ludzie z ambicjami, by doświadczać jak najwięcej z tego, co jest dostępne – tłumaczy prof. Tomasz Szlendak, socjolog z UMK w Toruniu.
Oczywiście są tacy, którzy to lubią i dobrze znoszą – odporność na bodźce to kwestia indywidualna, co więcej – stan pobudzenia jest dla organizmu naturalny.