Na miękko
Moda na miękko i luźniejszą gumkę w spodniach. Nawet politycy podchwycili trend
Podział na pracę i dom jest w modzie bardzo prosty – do tej pierwszej zakładamy ubrania zrobione z mniej lub bardziej sztywnych materiałów, to samo dotyczy butów. Strój nie musi być wygodny, a nawet dobrze, jeśli w niewielkim stopniu krępuje ruchy, ograniczając zbyt spontaniczne, emocjonalne reakcje. Środowisko profesjonalne to wszak intelekt i procedury, oczywiście nieco inne w banku i w urzędzie. Miękkie tkaniny i luźne kroje to domena domu – tutaj to ubrania się dopasowują do nas, a nie my do nich.
Pandemiczna trzylatka zniosła te podziały, i niejeden poważny profesjonalista na spotkania na Zoomie „przychodził” ubrany w szytą na miarę marynarkę nałożoną na T-shirt albo wręcz górę od piżamy. Hybrydowy styl pracy wzmocnił jeszcze wymianę przestrzeni, bo raz praca jest w pracy, a raz w domu. Dlaczego więc nie iść do biura w tym samym, w czym siedzieliśmy niedawno we własnym salonie? Kto po miękkości dresu lub leginsów miałby ochotę przestawić się na sztywne spodnie od garnituru lub wąską spódnicę? Z tej perspektywy nawet opięte dżinsy wydają się dziś lekko opresyjnym wyborem.
Moda, wierna towarzyszka społecznych ruchów, nie mogła pozostać na to obojętna i stara się dopasować kształt do potrzeb. Jak pisze konsultantka Allison Shapira w „Harvard Business Review”, dress code stał się bardziej niż kiedykolwiek przestrzenią do negocjacji i sztywne – dosłownie i w przenośni – zasady zmiękły. Doradza jednocześnie, aby kroki w balerinach czy wręcz w adidasach stawiać ostrożnie i obserwować reakcje współpracowników. Opisuje, jak sama na ważną i poważną konferencję założyła zamiast czarnych, klasycznych szpilek brokatowe sneakersy i zebrała mnóstwo komplementów – nawet od bankierów, uważanych za strażników stylowego konserwatyzmu.