Czas, gdy wiklina kojarzyła się Polakom „babciowato”, minął, teraz zdobi modnie urządzone pokoje dziecięce, łazienki, salony. – Przeskalowane klosze lamp, szerokie fotele z podnóżkami, ażurowe półki, delikatne etażerki z wikliny pasują nie tylko do wnętrz w stylu prowansalskim, rustykalnym, marynistycznym czy boho. Dobrze wyglądają w klasycznych, modernistycznych i w tych bardziej nowoczesnych projektach. Jeśli tylko nie pójdzie się w „total look”, jaki lubiły nasze babcie, a wybierze jeden wiklinowy akcent, wnętrze nabierze lekkości, subtelności – mówi Marta Tryczyńska, projektantka wnętrz i ogrodów.
Sprowadzane z Azji dodatki wyplatane z hiacyntu wodnego, rattanu, rafii, bambusa można co prawda kupić w popularnych sieciówkach, jednak znawcy trendów wolą promować rodzime rękodzieło. Dlatego gdy w środku pandemii Magda Jagnicka, stylistka i redaktorka mody, dowiedziała się, że właściciel jednego z najstarszych w Warszawie sklepów z wikliną likwiduje biznes, ruszyła z instagramowo-facebookową odsieczą. Jej posty zmobilizowały internetową społeczność, przez sklep przewinęło się kilkaset osób i magazyn opustoszał. Można było odetchnąć, że towar już nie zalega, zdać klucze, ale stało się inaczej. – Postanowiłyśmy przejąć interes po dziadku i uratować od zapomnienia wikliniarskie rzemiosło – opowiadają Anna Borecka i Katarzyna Nejman, graficzka i aktorka, a od niedawna zawodowe „koszykarki-plecionkarki”. Wspólnie prowadzą sklep Siostry plotą przy placu Hallera na warszawskiej Pradze. Organizują też regularnie warsztaty z wikliniarstwa, przywracając w ten sposób dawne zwyczaje, gdy kobiety spotykały się wieczorami, by wspólnie coś robić: śpiewać, haftować, szydełkować (zapraszają również mężczyzn).