W odwiedzinach u Zeusa
W odwiedzinach u Zeusa. Dlaczego na Olimp wyprawiają się tylko odważni
W samolocie do Salonik większość pasażerów to plażowicze. A wy gdzie – na Chalkidiki czy na Riwierę Olimpijską? – pytają. My? Na Olimp! – wyjaśniamy. Niedługo potem stoimy nad brzegiem Morza Egejskiego i patrzymy na wznoszącą się prawie 3 km do nieba olbrzymią górę. Olimp to właściwie nie jest jeden szczyt, bo w mającym średnicę 26 km masywie wyróżnia się aż 52 wierzchołki, w tym kilka sięgających 2900 m. Najwyższy jest Mytikas (2918 m), na którym wkrótce razem z kolegą zamierzamy stanąć.
Bazą wypadową jest miasteczko Litochoro. Prowadząca stąd kręta asfaltowa droga po 18 km kończy się parkingiem, z którego rozpoczyna się najkrótszy, bo siedmiogodzinny, a tym samym najpopularniejszy szlak na szczyt. My za namową Nektariosa, naszego greckiego znajomego, wybieramy trzydniową wędrówkę ze startem z innej zupełnie strony.
Po trzech godzinach stromego podejścia robimy przerwę w otoczonym lasem schronisku Petrostrouga. W dalszym etapie wędrówki fascynują nas drzewa, a konkretnie sosny bośniackie, które na wysokości 2 tys. m, gdy w Tatrach zanika już nawet kosówka, imponują grubymi pniami i strzelistością do 35 m! W końcu jednak wychodzimy ponad granicę lasu, robi się skalisto, a momentami mijamy też przepaście, co oznacza, że dotarliśmy na Płaskowyż Muz (dziewięć córek Zeusa, bogiń nauki i sztuki).
Na noc zatrzymujemy się w Refuge Giosos Apostolidis, zbudowanym na wysokości 2697 m. Dalekie od luksusów warunki: wieloosobowa sala z pryczami, wspólna dla wszystkich łazienka, wynagradzają atmosfera i tradycyjnie zaparzona w tygielku kawa, pita z widokiem na potężne skały. To Tron Zeusa ze szczytem Stefani (2909 m). Widać tam jego podobiznę. Co do mitologii, to jeszcze na dole, w muzeum parku narodowego na obrzeżach Litochoro, można przeczytać, że grono bóstw uprawnionych do zamieszkania w pałacu na najwyższym szczycie Olimpu było bardzo ograniczone.