Małgorzata i Piotr Lutowie walczyli dokładnie pięć lat i 31 dni. Tyle upłynęło między odebraniem im zezwolenia na sprzedaż wina (tzw. koncesji) przez Urząd Miasta Krakowa a ostatecznym zwycięstwem w sądzie. 8 sierpnia 2017 r. urzędnicy dokonali tzw. zakupu kontrolowanego jednej butelki przez sklep internetowy Wina.pl. Sklep przyjął płatność, kurier dostarczył wino, urzędnik sporządził notatkę służbową: „Przedsiębiorca prowadzi sprzedaż napojów alkoholowych wbrew warunkom określonym w ustawie”. I urząd zezwolenie odebrał. Państwo Lutowie mają trzy sklepy w Krakowie, ale gros biznesu prowadzą przez rzeczoną stronę internetową.
„Ustawa o wychowaniu w trzeźwości” została uchwalona w 1982 r., nowelizowana kilkadziesiąt razy i regulująca najdrobniejsze szczegóły handlu groźnym towarem, jakim jest alkohol, od miejsca sprzedaży (nie może być bliżej niż 100 m od kościoła; poza Polską taki przepis ma tylko Turcja, tam chodzi o meczet), aż po obowiązkowe plakietki „Alkohol szkodzi zdrowiu”. Stanowi też, że alkohol można sprzedawać tylko w miejscu określonym w zezwoleniu. Tyle że w 1982 r. internet nie istniał, a żadna z późniejszych nowelizacji tej sprawy nie dookreśliła. Poza tym, co to za miejsce „internet”? Kasa fiskalna jest w sklepie, wino w magazynie, klient nad jeziorem, a serwer w Niemczech. Sklepy zakładają, że sprzedaży dokonują w sklepie, nad jezioro tylko dostarczają. Sławetna Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych poczuła jednak krew i zaczęła donosami zasypywać urzędy gmin, że Iksiński sprzedaje przez internet i należy zezwolenie mu odebrać.
Taktyka była przemyślna. Sprzedaż wbrew ustawie, np. osobie nieletniej, jest przestępstwem ściganym przez policję. Ale policja ma ważniejsze rzeczy na głowie (np.