Z tym pojęciem jest jak z warstwami cebuli. Pierwsza to „przycebulić”, czyli „zaoszczędzić” – to bardzo popularny dziś czasownik. Znajdziemy go w setkach konsumenckich porad dotyczących tropienia „niesamowitych promocji” („Jak przycebulić na diecie pudełkowej”). Zaoszczędzić można w ten sposób „cebuliony”, czyli – jak podpowiada słownik Miejski.pl – pieniądze. Wszystko to w ramach „cebula deal”, wyjątkowej promocji. To już kolejne warstwy tego słowa, ale nie ostatnie. Ważna z nich jest cecha stereotypowo przypisywana Polakom przez nich samych, czyli zaradność. A może raczej swoisty spryt graniczący z cwaniactwem. To on sprawia, że „cebula” stała się ostatnio jednostką miary odległości, jaką można pokonać na rowerze miejskim bez płacenia, podobno równa – jak znów podpowiada Miejski.pl – „około 3 km, w zależności od planu miasta i rozmieszczenia punktów z rowerami”. Bo kolejna warstwa tego pojęcia to pojawiający się w języku od lat pejoratywny wizerunek „Polaka-cebulaka” albo po prostu „cebulaka”, którego Dobryslownik.pl definiuje jako „osobę nieumiejącą się zachować”, a także „patrzącą z zazdrością na innych i nieżyczącą im dobrze, robiącą wiele, by wyjść na swoje” (popularne „Niemiec płakał, jak sprzedawał” w kontekście kontaktu z cebulą zyskuje dodatkową głębię).
Już samo słowo „cebulak” kojarzy się z pewną szczególną dyscypliną finansową. I to różnym pokoleniom. „Ja byłem w szoku sam, ale z nas cebulaki/Najlepiej nam smakuje wszystko, co los daje gratis” – można usłyszeć w utworze „0 PLN” raperów Solara i Białasa sprzed siedmiu lat. Wszystko stanie się jasne, gdy dojdziemy do najgłębszej warstwy, czyli „bulić” – śląskiego regionalizmu oznaczającego m.