Kciuk w dół czy w górę?
Kciuk w dół czy w górę? Nowe wielkie spory o texting i emoji
Niedawno kanadyjski sąd uznał, że emotikon z kciukiem w górę, używany powszechnie w komunikacji internetowej, mógł oznaczać akceptację warunków handlowej umowy. Niezadowolony z takiego obrotu spraw był pozwany; według niego emotikon miał tylko potwierdzać odbiór wiadomości, a nie akceptację załączonych dokumentów. Sąd powołał się na kontekst kulturowy i to, że w świecie zachodnim symbol kciuka w górę kojarzy się z deklarowaniem zgody i akceptacją. Taki przykład może wydawać się pewnym ekstremum, ale określa kierunek postępującej zmiany. Texting, czyli wymiana wiadomości, obecnie przez różne komunikatory, nie tylko krótkie wiadomości SMS, to dziś dla wielu osób domyślny sposób komunikacji. I „domyślny” to może słowo klucz, bo wiele kłopotów z komunikacją pisaną wynika właśnie z tego, że ktoś się czegoś nie domyśla lub wręcz przeciwnie: nadinterpretowuje. Za wspomnianym „kciukiem w górę” ciągnie się zresztą od dawna zła sława jako pasywno-agresywnej emoji. Kto z nas nie załamał kiedyś rąk nad telefonem, kiedy zamiast dłuższej odpowiedzi otrzymał jako reakcję tylko „kciuka”. Czy na taką zachowawczość w ogóle reagować i czy mamy prawo oczekiwać bardziej rozwiniętej odpowiedzi?
Powstaje coraz więcej poradników sugerujących – a jednak! – rozbieżne odpowiedzi na te oraz inne pytania dotyczące onlajnowego savoir-vivre’u. Zwraca się w nich uwagę na to, że texting to nie alfabet Morse’a; jego celem nie jest użycie jak najmniejszej liczby słów. Wielokrotne wysyłanie krótkich odpowiedzi, takich jak „OK”, „LOL” lub „k” (skrót od „OK”), może być w porządku, ale tylko jeśli odbiorca ma w zwyczaju to samo, a więc rozumie tę stylistykę. Mówi się też o tym, że dobra stara zasada wzajemności wciąż powinna obowiązywać.