Ekopodróże czy ekościema?
Ekopodróże czy ekościema? Uważaj, zanim zapłacisz za tzw. offset węglowy
Hotele i ośrodki wczasowe ze słowem „eko” w nazwie stają się równie popularne jak ekowarzywa czy ekokosmetyki. Większość z nas zapoznana z informacjami w hotelowych łazienkach już pewnie nie domaga się codziennej zmiany ręczników, bo przecież każdy chce zaoszczędzić wodę. Ale to nie wszystko, na co wrażliwi na los środowiska mogą zwracać uwagę w hotelach. Właściciel może zainstalować na dachu panele słoneczne, żeby wykorzystywać w ośrodku zieloną energię. Może zamontować w pokojach i na korytarzach energooszczędne oświetlenie oraz kupować większość jedzenia od lokalnych dostawców, żeby zminimalizować ślad węglowy produktów, które lądują na naszych talerzach. Zużycie plastiku uda mu się też ograniczyć, jeśli zacznie serwować wodę w szklanych, zwrotnych butelkach. Może założyć kompostownik, żeby utylizować odpady bio, używać neutralnych dla natury środków czystości i sadzić w najbliższym otoczeniu drzewa. To praktyki jak najbardziej godne pochwały.
Linie lotnicze również robią wszystko, żeby być eko, a przynajmniej się eko prezentować. Ograniczają loty w połowie pustymi samolotami, usuwają miejsca w klasie biznes, żeby na pokładzie zmieściło się więcej pasażerów, oszczędzają paliwo. Trwają prace nad pasażerskimi samolotami hybrydowymi. British Aviation Group zapowiadała, że pierwszy wystartuje już za pięć lat. W 2022 r. 450 tys. lotów odbyło się przy częściowym użyciu biopaliw, produkowanych głównie z odpadów spożywczych. Kupując bilet lotniczy, można też zapłacić za offset węglowy, czyli w uproszczeniu wesprzeć organizacje, które zajmują się zalesianiem albo rozwijaniem odnawialnej energii. Teoretycznie ma to zniwelować nasz ślad węglowy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że działania te służą raczej uspokojeniu sumienia. Bo pytanie brzmi, czy to wszystko naprawdę powoduje, że nasze podróże stają się eko?