Dżins de luxe. Skąd się wzięło to nowe (i drrrrogie) wcielenie denimowych spodni

Obecne w każdej szafie denimowe spodnie mają swoje nowe, absurdalnie drogie wcielenie na dowód, jak bardzo moda kocha awanse i deklasacje trendów.

Dżinsy kojarzą się robotniczo, ale przede wszystkim buntowniczo. Wiadomo – James Dean, Marlon Brando… Symbolizują wolność, niezależność i swobodę. Moda kocha takie manifesty i od dekad czerpie z tego, co nosi ulica (celował w tym szczególnie Karl Lagerfeld), a ulica bardzo chętnie przechwytuje to, co nosi olimp, czyli wybieg. Oczywiście w odpowiednio uproszczonej i tańszej – co wcale nie znaczy gorszej – wersji. Kroje, kolory, materiały wędrują a to na parnas, a to na bruk, czasem trudno nadążyć, czy aktualnie drogie podaje się za tanie, czy tanie udaje drogie.

W ostatnich miesiącach i tygodniach na wybiegach luksusowych domów mody pojawiły się, i to w kilku różnych odsłonach, dżinsy. Nie ma zgody, który krój jest obecnie tym preferowanym, bo pojawiają się i szerokie nogawki, i te proste, jest i lekki oversize, i modele bardziej dopasowane. To, co ostatnią denimową falę wyróżnia, to cena sięgająca kilku tysięcy dolarów oraz nakład pracy włożony w to, aby codzienny element garderoby nagle zyskał status dobra luksusowego.

Jak odnotowuje Damien Woolnough na łamach „The Sydney Morning Herald”, spodnie, w których przeszła się na pokazie Valentino Kaia Gerber (córka supermodelki Cindy Crawford), są wykonane z organzy jedwabnej, mają ręcznie naszyte 80 szklanych koralików i są pofarbowane na 80 różnych odcieni indygo, a ich cena nawet nie została podana. Ale z pewnością przekracza kilkanaście tysięcy dolarów. Inna para tej samej marki, tyle że w kolorze czarnym, obcięta w połowie łydki i obszyta piórami to wydatek ponad 4 tys. dol.

Z kolei u Balenciagi spodnie, które zostały pomalowane za pomocą farb olejnych, aby wyglądały jak zwykłe dżinsy – kosztują dziesięć razy tyle. Tak, 40 tys. dol., czyli przeszło 170 tys.